Casablanca czyli „biały dom”. Maroko (II)

Ulice miasta (wszystkie fot. M. Rosik)

Największe miasto w Maroku? Oczywiście – Casablanca. Ba! Nie tylko w Maroku, ale we wszystkich krajach Maghrebu! Pamiętacie film Michaela Curtiza z Ingrid Bergman i Humphreyem Bogartem? Akcja toczy się w 1942 roku. Śnieżnobiała architektura, piękne kobiety i podejrzliwi mężczyźni.

Żadne z ujęć filmu nie zostało nakręcone w Casablance. Pomimo tego, turyści chętnie zaglądają do Rick’s Café. Choć lokal – dodajmy, że zapewne najdroższy w mieście – prowadzony jest przez cudzoziemkę, serwują tu najznakomitszą marokańską kawę!

Wejście do Rick’s Café

W styczniu 1943 roku odbyła się w Casablance konferencja dotycząca planów alianckiej strategii w Europie. Uczestniczyli w niej między innymi Franklin D. Roosevelt, Winston Churchill i Charles de Gaulle. Nic więc dziwnego, że miasto na stałe wpisało się nie tylko w historię Europy, ale i całego świata.

Islam w bardzo zliberalizowanej formie połączony z widokiem typowo mauretańskich dzielnic przybliża miasto do Europy. W pewnym okresie XIX wieku osada liczyła sześćset osób. Dziś samo miasto zamieszkuje trzy miliony, a całą aglomerację – dodatkowe cztery miliony. Wszystko dlatego, że dawniej całe miasto stanowiła „mdina”, czyli ta część, która dziś oznacza stary rynek miejski. To tu znajduje się słynny targ, na którym można kupić absolutnie wszystko. Płaty mięsa owiec i kóz? Proszę bardzo! Wielbłądzia głowa? Owszem! Skóry zwierzęce i wszelkie z nich wyroby, zioła, przyprawy, chleb, owoce, dywany, jedwab i co tylko można sobie wymarzyć.

Na targu w Mdinie

Meczet Hassana II, króla Maroka panującego w latach 1961-1999, to druga co do wielkości na świecie muzułmańska bożnica, zdolna pomieścić sto tysięcy wiernych. Internet donosi, że „minaret natomiast o wysokości 210 metrów jest najwyższą tego typu budowlą na świecie. Nad zapierającymi dech w piersiach wykończeniami pracowało około 10 000 najlepszych marokańskich rzemieślników. Budowa meczetu pochłonęła ok. 600 mln dolarów pochodzących prawie w całości z dotacji państwowej”. Wystarczyło, że znalazłem się tam pośród jasnej nocy, by pomyśleć: „niebo gwiaździste nade mną” i… ocean u mych stóp.

Meczet Hassana II

Oddajmy głos internautom:

Przez długie lata zarzucano Casablance brak wyraźnego symbolu, rozpoznawalnego i utożsamianego z Casablancą. Zmienił to król Hasan II, który podczas swojego urodzinowego przemówienia w 1980 r. zasygnalizował rozpoczęcie budowy świątyni na miarę Casablanki. Prace trwały od lata 1986 r. do lata 1993 r. Niezwykła jest już sama lokalizacja meczetu – między lądem a oceanem, częściowo na sztucznej wyspie (12 ha). Zgodnie z życzeniem króla, wierni modlący się w świątyni znajdują się na styku trzech najważniejszych żywiołów: ziemi, wody i powietrza. Ideę tę potraktowano na tyle dosłownie, że w niektórych miejscach meczetu, tuż pod przeszkloną podłogą widać fale uderzające o kamienie, a pejzaż nieba jako alegorii powietrza odsłania otwierany dach. Dzięki takiemu rozwiązaniu świątynia w Casablance to chyba jedyny na świecie meczet kabriolet. Specjalny mechanizm otwiera i zamyka dach w niespełna trzy minuty (www.podróże.gazeta.pl).

Sam minaret meczetu Hassana II jest najwyższą na świecie budowlą religijną. Mieszkańcy miasta, ba – nawet całego kraju, lubią się przechwalać, że we wnętrzu meczetu z powodzeniem zmieściłaby się watykańska Bazylika św. Piotra.

Krużganek wokół meczetu Hassana II

Nowa „mdina” – czyli medyna – to serce dzisiejszego miasta. Tam znajdują się budynki administracji państwowej, urzędy miejskie, ambasady i konsulaty. Wzniesione przez Francuzów budynki w stylu kolonialnym sąsiadują z tradycyjną architekturą marokańską.

Plaża nad oceanem ciągnie się w nieskończoność. To jedna z głównych atrakcji miasta. Zarówno Marokańczycy, jak i turyści uwielbiają godzinami snuć się po piaszczystym wybrzeżu. Kłopot w tym, że ci pierwsi niezbyt lubią tych drugich. Rdzenni mieszkańcy miasta rzeczywiście niechętnie patrzą na bogatych turystów, z których wielu osiedla się tu na kilka miesięcy czy nawet lat.

W zaułkach miasta

Ciekawostką jest to, że komunikacja miejska bazuje nie na sieci tramwai czy autobusów, ale taksówek. Taksówki zatrzymują się w trakcie jazdy zabierając kolejnych pasażerów. Każdy płaci tylko za swój kurs.

Maroko to kraj islamski, więc teoretycznie alkohol można kupić w niewielu wyznaczonych sklepach zaledwie przez godzinę w ciągu doby, tuż przed 18.00. Od przewodniczki jednak dowiaduję się czegoś innego. Tajemnicą poliszynela jest to, że w lokalu, którego szyby są przyciemniane, mocne trunki serwowane są przez cały czas. Trzeba tylko dyskretnie poprosić o nie kelnera lub właściciela.

Wieczorny spacer wzdłuż wybrzeża

Leniwie toczące się popołudnie i długi wieczór w restauracji z tarasem nad oceanem to znakomita okazja do relaksu po podróży i intensywnym zwiedzaniu miasta od samego świtu. Gorąco polecam!

Polub stronę na Facebook