Dawna Fenicja dziś (fot. M. Rosik)
Na terenach Żyznego Półksiężyca początki kultury zwanej później fenicką zaznaczają się już na trzy tysiąclecia przed Chr. Obejmowała swym zasięgiem terytoria dzisiejszego Libanu, Syrii i Izraela. Zakwitła po przezwyciężeniu kryzysu politycznego i społecznego około 1100 roku p.n.e. Starożytny świat ma Fenicji wiele do zawdzięczenia.
Tyr położony czterdzieści kilometrów na południe od Sydonu leży na półwyspie, który powstał z połączenia dawnej wyspy ze stałym lądem za pomocą grobli. Łodzie przycumowane na nabrzeżu w niewielkim stopniu świadczą o dawnej wielkości ogromnego portu handlowego i przeładunkowego.
Z języka fenickiego, podobnie zresztą jak w hebrajskim, nazwa Tyru (Sur) oznacza skałę. Starożytni Fenicjanie nazywali jednak tę niezwykłą wyspę-miasto „królową morza”. Założone na trzy tysiąclecia przed Chrystusem, swój niezwykły rozkwit rozpoczęło u początku pierwszego milenium p.n.e. Późniejsza nazwa „Syria” ma swój źródłosłów w imieniu miasta. W okresie Amarna król Tyru Abi-Milka korespondował z Egiptem. Zachowało się około dziesięciu listów, w których król prosi faraona o pomoc i militarne wsparcie. Pierwszym znanym z imienia królem Tyru był Abibaal, ojciec Hirama. Król Hiram, władca Tyru, połączył ciekawą konstrukcją niewielkie wysepki, a później nastąpił już automatyczny, niczym nie hamowany rozrost portu. Ten sam król dostarczał Salomonowi drewna ze słynnych cedrów libańskich, które służyć miały budowie świątyni (2Sm 5,11; 1Krn 14,1; 22,4). W zamian za pomoc w budowie Salomon wysyłał do Tyru zboże i oliwę (1Krn 5; 2Krn 2,3-16). Córka kapłana bogini Asztarty i władcy Tyru Etbaala, Izebel, poślubiła Achaba, władcę Królestwa Północnego. W ten sposób wzmógł się kult Baala w Samarii.
Starożytne miasto składało się z dwóch części. Dzielnica mieszkalna znajdowała się na stałym lądzie. Wyspa, którą nazywano Starym Tyrem, mieściła składy towarów, arsenał broni i faktorie. Miasto bogaciło się oczywiście dzięki licznym koloniom i przemysłowi tekstylnemu. W 815 przed Chr. rozpoczęła się ekspansja Fenicjan na tereny Północnej Afryki. Żeglarze zakotwiczyli w wysuniętej na północ zatoce, która stała się dogodnym miejscem na budowę miasta. Tu wzięła swój początek Kartagina. Kiedy w 701 roku Sannacheryb podbił większość fenickich miast, zmusił króla Sydonu Luli do ucieczki z Tyru na Cypr.
Powoli Fenicjanie zajmowali kolejne wybrzeża, aż zapanowali nad basenem Morza Śródziemnego i częścią brzegów przy Atlantyku. W roku 586 przed Chr. po zwycięstwie swego poprzednika nad Asyrią, król Babilonii, Nabuchodonozor, przedsięwziął oblężenie Tyru i zdobył miasto. Nie przyszło mu to łatwo. Twierdza broniła się przez trzynaście lat. Jednak wielu mieszkańców miasta w poszukiwaniu spokoju odkotwiczyło okręty i wypłynęło ku dalekim koloniom. Kiedy w 536 roku Cyrus pokonał Babilonię, Fenicja weszła w skład jego wielkiego imperium.
W dwieście lat później, dokładnie w 332 roku, nieprzerwana fala sukcesów Aleksandra Wielkiego przyblakła na chwilę. Nie na długo. Choć Tyr jako jedyne miasto stawiło zbrojny opór na drodze podbojów wodza, nie mogło bronić się długo. Tym razem oblężenie trwało siedem miesięcy. Nie widząc innego sposobu pokonania miasta, Aleksander odciął je od kontaktu z lądem, wykorzystując dawne opuszczone budowle. Mieszkańcy miasta puścili na wodę płonące łodzie, mając nadzieję, że w ten sposób uda im się podpalić i skłonić do odwrotu najeźdźców. Tradycja mówi, że władca był tak wściekły na opór Tyryjczyków, że po zdobyciu miasta kazał natychmiast zniszczyć połowę jego połaci. Spośród trzydziestu tysięcy mieszkańców część została brutalnie zmasakrowana, inni zaś zaprzedani w niewolę. Aleksander Wielki połączył miasto na wyspie z lądem stałym za pomocą wybudowanej rampy.
Za czasów greckich i rzymskich miasto stało się ośrodkiem sportowym. Wykopaliska potwierdzają istnienie rzymskiego hipodromu, rzymskiej palestry, palestry budowanej na wzór grecki (złączonej z gimnazjum), a także rzymskich łaźni – term.
Pewnego razu sam Jezus wybrał się do Fenicji. Jego sława docierała nawet na tereny pogańskie. Tam rozpoczyna się jeden z najciekawszych dialogów Jezusa, zanotowanych przez Marka ewangelistę. „Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. Odrzekł jej: „Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom”. Ona Mu odparła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci”. On jej rzekł: „Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę”. Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł” (Mk 7,25-30). W ostatnim wierszu po raz pierwszy w całej Markowej Ewangelii do poganki odniesiony został termin „dziecko”, wskazujący na dziecięctwo Boże. Z upokarzającej pozycji poniżenia zostaje wyniesiona do pozycji „dziecka” Bożego. Nie musi już oczekiwać na swą kolej, jak domowe psy oczekują na spadające ze stołu okruchy. Może podnieść wysoko swą głowę. Jako dziecko ma do tego pełne prawo.