Kiedy cesarz Hadrian przybył do Jerozolimy w 135 roku, znalazł miasto całkowicie zniszczone. Ocaleć miał tylko jeden kościół – kościół wieczernika. To tu Chrystus spożywał Ostatnią Wieczerzę ze swymi uczniami i tu dokonał się cud Pięćdziesiątnicy. Łukasz, relacjonując te ostatnie wydarzenia, zauważa w odniesieniu do uczniów znajdujących się w sali na górze: „wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz 2,4). Wydarzeniu temu towarzyszyły języki ognia oraz szum z nieba. Te szczególne znaki, jak i niecodzienne zachowanie apostołów, wskazywać mogą na stan prorockiego uniesienia. Apostołowie zaczynają przemawiać do zgromadzonych w ich własnych językach, choć nigdy wcześniej się ich nie uczyli. Interpretacja tego faktu jest w egzegezie zróżnicowana: jedni sądzą, że chodzi o konkretne języki, które można zidentyfikować, inni opowiadają się za tzw. „cudem uszu”, czyli mają na myśli sytuację, gdy apostołowie mówią w ich własnych językach, słuchacze natomiast słyszą swoje języki.
Dar mowy w obcych językach został więc udzielony celem głoszenia dobrej nowiny, a dokładniej – „wielkich dzieł Bożych”. Łukasz w swym opisie wydarzeń poranka Pięćdziesiątnicy nawiązuje do biblijnej relacji o budowie wieży Babel. Skonstruował swoje opowiadanie na zasadzie kontrastu do starotestamentalnego mitu. Budowniczowie wieży Babel, choć początkowo mówili jednym językiem, nie mogli porozumieć się między sobą. Apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy, choć mówili różnymi językami, rozumieli się doskonale i byli rozumiani przez ludzi różnych języków. Budowa wieży Babel spowodowała rozbicie jedności wśród ludzi. Zesłanie Ducha Świętego zjednoczyło apostołów między sobą i złączyło z innymi osobami. A wszystko przez to, że budowniczowie mówili: „zbudujemy sobie miasto i wieżę” (Rdz 11,4). Tymczasem uczniowie zapomnieli o sobie, a głosili wielkie dzieła Boże.
Mówiąc o „wielkich dziełach”, Łukasz używa tego samego słowa, które wkłada w usta Maryi wyśpiewującej Magnificat. Maryja chwali Boga, gdyż uczynił Jej „wielkie rzeczy”. Powtarza się tu swoisty schemat. U początku Ewangelii Łukasz relacjonuje zstąpienie Ducha na Maryję („Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię”; Łk 1,35), która potem chwali Boga za „wielkie dzieła”. U początku Dziejów Apostolskich ten sam ewangelista ukazuje zstąpienie Ducha na pierwszych uczniów (wraz z Maryją), którzy w następstwie także głoszą „wielkie dzieła Boże”. W ten sposób Maryja jawi się jako pierwsza charyzmatyczka.
Chrześcijanie podobno mieli ten przywilej, że nieprzerwanie do XVI w. sprawowali w wieczerniku Eucharystię. W II wieku do domu, w którym Jezus spożył z apostołami Ostatnią Wieczerzę, dodano absydę, by bardziej przypominała kościół. Świątynia została zniszczona w 614 roku przez Persów. W XII w. krzyżowcy wznieśli trzy nawy świątyni. Potem Saladyn przekazał kościół chrześcijanom syryjskim, ci jednak nie mieli wystarczających funduszy na remonty. Pomógł im król Neapolu Robert, który sfinansował konieczne prace. W 1551 roku kościół przekształcono na meczet z powodu bliskości grobu Dawida, czczonego w islamie jako proroka. Dziś salę na górze o rozmiarach 15 na 9 metrów, która pozostaje w prywatnych rękach pewnej arabskiej rodziny, zdobią gotyckie kolumny wystawione tu w XIV w. Niektóre z nich dekorowane są ornamentyką roślinną w kapitelach, jednak do wyobraźni głębiej przemawiają te, które zawierają motyw pelikana. Pisał przecież Tomasz Akwinata o Chrystusie w odniesieniu do Eucharystii, sakramentu tu właśnie ustanowionego: „Ty, co jak pelikan, Krwią swą karmisz lud, przywróć mi niewinność”. Wieczernik znany był od wczesnych wieków chrześcijaństwa jako „górny Kościół apostołów”. Była to przecież katedra św. Jakuba, pierwszego biskupa Jerozolimy. Nic więc dziwnego, że w V. wieku mówiono o nim jako o „Syjonie, matce wszystkich kościołów”.
W starożytnym Izraelu jedynie królów grzebano wewnątrz murów miejskich. Przypuszczać należy, że król Dawid został pochowany gdzieś w pobliżu świątyni. Grobu jednak nie znaleziono. W XII w. zaczęto więc czcić grób Dawida na parterze budynku, na którego piętrze znajduje się sala wieczernika. Lokalizacja ta jednak nie ma podstaw ani historycznych, ani archeologicznych. Jest po prostu wyrazem pobożności ludowej. Od XVI w. budynek jest w rękach muzułmańskich, dlatego ustanowiono tu meczet proroka Dawida. Na ustawionym pod ścianą cenotafium (rodzaj nagrobka) umieszczono fioletową narzutę z dwoma napisami w języku hebrajskim. Pierwszy głosi: „Dawid, król Izraela, żyje wiecznie”; drugi natomiast – „Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica” (Ps 137,5). Gdy Piotr przemówił do zgromadzonych tłumów w dniu Pięćdziesiątnicy, znajdował się dokładnie nad obecnym miejscem grobu Dawida. I choć wtedy nikt jeszcze nie myślał o takiej lokalizacji grobu, znamienne, że Piotr nawiązuje do pochówku największego z królów izraelskich w tym miejscu: „Bracia, wolno powiedzieć do was otwarcie, że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie, który znajduje się u nas aż po dzień dzisiejszy. Więc jako prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego Potomek zasiądzie na jego tronie, widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza” (Dz 2,29-31).