Jedno
Zdaniem Żydów, którzy nie weszli do Kościoła, zdecydowanie nie do pogodzenia z przekonaniami judaizmu w różnych jego odmianach i nurtach był pogląd głoszony przez chrześcijan dotyczący bóstwa Chrystusa. Dekalog, najistotniejsze żydowskie prawo judaizmu tak biblijnego, jak i rabinicznego, zawierał wyraźne podkreślenie jedyności Boga. Podobny zapis zawiera odmawiana codziennie przez Żydów modlitwa Szema: Słuchaj, Izraelu, Pan jest jedyny. W dobrej nowinie głoszonej przez pierwszych uczniów Jezusa żydowscy uczeni dostrzegali zagrożenie dla idei czystego monoteizmu. Tymczasem chrześcijanie chętnie powoływali się na słowa swego Mistrza wypowiedziane podczas święta Poświęcenia Świątyni: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30).
Takich stwierdzeń w Ewangelii Janowej jest znacznie więcej. Jezus jest wcielonym Słowem Bożym, które pozostaje we wspólnocie z Ojcem. Jest Synem Bożym żyjącym w ciągłej jedności z Bogiem. Boskie prerogatywy Jezusa widać tu znakomicie na tle zwyczajów i przekonań zapisanych na kartach Starego Testamentu. Jezus jest Logosem, Stwórcą, Sędzią, Panem życia i śmierci. Kto Go zobaczył, zobaczył samego Ojca. Bóg objawia się w Jezusie jako Synu, co potwierdza częste wykorzystanie przez Jana formuły „Ja jestem”. Idea bóstwa Jezusa musiała rozprzestrzenić się w środowisku judeochrześcijan, którzy doskonale znali Stary Testament. To oni gromadzili się „w imię Jezusa”, modlili się do Niego, śpiewali Mu hymny, wyznawali jako Pana wywyższonego ponad wszelkie istoty duchowe, przypisywali Mu tytuły, które Stary Testament odnosi jedynie do Boga, i przyjmowali Go jako boskiego Odkupiciela.
Bo Jezus jest jedno z Ojcem. I ma ogromne marzenie. Bym stał się jedno z Nim.
Pasterz do pasterzy
Urodzony w Tarnowie w rodzinie żydowskiej Roman Brandstaetter jako dziecko uczył się pisać i czytać z Pisma Świętego. Dziadek obudził w nim wielką miłość do Biblii. Ze świadomością poety zrosło się przykazanie dziadka: „Będziesz Biblię nieustannie czytał, będziesz ją kochał więcej niż rodziców, więcej niż mnie, nigdy się z nią nie rozstaniesz. A gdy się zestarzejesz, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi”. Nawrócił się w Palestynie, w czasie drugiej wojny światowej. Znaleziona w centrali telefonicznej kopia rzeźby Ukrzyżowanego Zbawiciela zmieniła jego życie. Tak wspominał to zdarzenie po latach: „Idąc tej nocy do pracy, nie przypuszczałem, że będzie to noc jedyna w swoim rodzaju, że podczas jej krótkiego trwania nie tylko ujrzę z oślepiającą wyrazistością sens mojego życia, ale nieoczekiwanie dokonam wyboru pod auspicjami postaci, której współudziału w mojej decyzji nigdy nie przewidywałem”. Od tej nocy zmieni się jego życie i jego pisarstwo. Ukoronowaniem pracy stanie się czterotomowa epopeja o Chrystusie, pt. „Jezus z Nazarethu”. To właśnie za tę książkę w 1987 roku był rekomendowany do Literackiej Nagrody Nobla.
W pierwszym tomie dzieła w rozdziale zatytułowanym „Pasterze”, poeta rekonstruuje w nim inną noc, która zmieniła oblicze całego świata. Pasterze przychodzą do Betlejem. „Padli na ziemię, głowy nakryli rękami i kiwając się nierównomiernie, chaotycznie, jeden przez drugiego zmawiali Hallel, psalm radości, i błogosławili Budzicielowi, który ich zbudził, a zbudził ich przecież po to, by usłyszeli własnymi uszami muzykę Elohim, a wprawdzie mogli ją usłyszeć we śnie, ale na pewno Pan pragnął, aby ją usłyszeli na jawie, albowiem sprawując straż nad owcami nie byli ludźmi snu, ale jawy, byli strażnikami o szeroko otwartych oczach i czujnych uszach, byli czuwającymi i czekającymi. (…) Wokoło panowała zupełna cisza. Byli jak odmienieni. Na niebie świtało”.
Tu nie ma pomyłki. Bóg – Pasterz objawia swoją obecność najpierw tym, którzy go dobrze zrozumieją – pasterzom. Tym, którzy czujnie strzegą swoich owiec, tak, jak On. I usłyszą, bo przecież „owce słuchają mego głosu” (J 10,27).
Na niwach zielonych
Beduini to koczownicze plemiona arabskie, które żyją jeszcze na pustynnych i górzystych terenach dawnej Palestyny. Zajmują się głównie wypasem owiec. Zadziwiające, że nawet kilkudziesięciu osobowa grupa Beduinów potrafi posługiwać się sobie tylko zrozumiałym językiem i pielęgnować właściwe im zwyczaje. Żyjąc z dala od miast i większych osiedli, wieczorami zasiadają przy ognisku przed swoimi namiotami, by długo rozmawiać, śpiewać, ale także trzymać straż nocną przy swych stadach. Niekiedy okazuje się to konieczne, gdyż zdarzają się przypadki kradzieży owiec. Izraelska prasa co pewien czas podaje informacje o wzajemnym wykradaniu owiec wśród różnych plemion beduińskich.
Kto jednak Chrystusa obiera za Pasterza, może cieszyć się poczuciem bezpieczeństwa. Zapewnia nas On przecież: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki” (J 10, 27-28). Metaforą Boga jako pasterza zręcznie posługuje się psalmista: „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Ciemna dolina jest tu symbolem każdej sytuacji zagrożenia, jaką spotkać możemy w życiu; jest symbolem utraty pracy, ciężkiej choroby, odejścia kogoś bliskiego, odrzuconej miłości, miłości niespełnionej, lęku o przyszłość, samotności. Obecność Boga staje się gwarantem poczucia bezpieczeństwa. Nie znająca granic pomysłowość ludzka pokusiła się o sprytny wynalazek, który nazwano „elektrycznym pasterzem”. Gdy owce zbliżają się do drutów okalających pastwisko, narażają się na dotknięcie przewodów pod napięciem. W ten sposób utrzymywane są w granicach pastwiska. Inaczej jest w owczarni Chrystusa. Tym, co skupia owce i gromadzi w jedno, jest głos Dobrego Pasterza. „Moje owce słuchają mego głosu” – mówił.
Kto zwiedzał kiedyś rzymskie katakumby, z pewnością pamięta prosty rysunek Chrystusa Dobrego Pasterza wymalowany na twardym kamieniu ręką pierwszych chrześcijan. Chrystus dźwiga na ramionach owieczkę. Ten rysunek symbolizuje prostą, a jakże głęboką prawdę: że Bóg szuka człowieka i że pierwszy wychodzi mu na spotkanie.
Katolicyzm w sercu Florydy
Niedaleko Naples na Florydzie działa uniwersytet zupełnie niezwykły. Nosi miano Ave Maria, a jego założycielem jest jeden z najbogatszych ludzi USA, Tom Monaghan. Nowoczesne boiska sportowe i sale komputerowe sąsiadują z kaplicami i oratoriami. Studenci zachęcani są do uczestnictwa w codziennej Eucharystii, a pośród zajęć znajduje się miejsce na krąg biblijny. W ciągu dnia w miasteczku uniwersyteckim sprawuje się około dwudziestu mszy świętych. Ważnym miejscem w kampusie jest stale czynny konfesjonał. Na stronie internetowej uniwersytetu można odsłuchać wielu pięknych świadectw. Studenci zachwycają się tym, że codziennie mogą spędzać czas na osobistej adoracji Najświętszego Sakramentu.
Sam Monaghan otworzył niewielką restaurację w 1960 roku. W 2000 roku był już obecny ze swoją firmą w sześćdziesięciu sześciu krajach, z rocznym zyskiem trzech i pół miliarda dolarów. Kieruje się w swym życiu pięcioma priorytetami: duchowym, społecznym, umysłowym, fizycznym i finansowym. Duchowym – bo codziennie uczestniczy w Eucharystii, odmawia cały różaniec i czyta Biblię; społecznym – bo pielęgnuje swoje relacje z innymi, wśród których na pierwszym miejscu wymienia żonę i dzieci; umysłowym – bo dba o rozwój swej wiedzy i stara się racjonalnie badać swoje sumienie; fizycznym – bo uważa ciało za świątynię Ducha Świętego; finansowym – gdyż uczciwie zarabia, dzieląc się z innymi. Ten ostatni priorytet jest możliwy do spełnienia tylko wtedy, gdy spełnione są cztery pierwsze.
W tym też duchu Monaghan ustalił zasady działania założonego przez siebie uniwersytetu. Ma nadzieję, że w życiu absolwentów uczelni spełnią się słowa Chrystusa: „Moje owce słuchają mego głosu… Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (J 10,27-28). Tak samo, jak spełniają się w jego życiu.
Polub stronę na Facebook