Gdyby nie modlitwy dzieci… (09.07.2017)

19 października 1836 roku zatęskniony za ukochaną ojczyzną Słowacki, gdzieś w pobliżu egipskiej Aleksandrii, pisał na statku, wpatrując się w zachodzące słońce: „Wiem, że modlitwa dziecka nic nie może. Smutno mi, Boże!” Wiersz opublikowano trzy lata później w Tygodniku Literackim. Czy jednak na pewno modlitwa dziecka nic nie może?

Pewna mama poprosiła swoją ośmioletnią córeczkę, by pomodliła się za wszystkich bliskich. Zbyt dużo cierpień spadło ostatnio na całą rodzinę. Dziewczynka uklęknęła przy łóżku, spojrzała na wiszący na ścianie obraz Jezusa dobrego pasterza, złożyła dłonie i z głębi serca powiedziała: „Panie Boże, mój tato stracił pracę, a mój braciszek spadł z roweru i ma ranę na nodze. Ciocia leży chora, gdy jej syn, czyli mój kuzyn zniszczył auto. Wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. A na dodatek nie wiadomo, czy mój drugi brat zda do trzeciej klasy. Z powodu tego wszystkiego moja mama jest bardzo smutna. Ja też. Panie Boże! Proszę Cię, uważaj na siebie, bo jeśli Tobie się coś stanie, wszyscy będziemy zgubieni!”

Pewnego razu Jezus wielbił Boga: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mk 11,25). W prostocie swego myślenia dzieci wiedzą jedno: gdyby nie Bóg, wszyscy bylibyśmy zgubieni.