„Raduj się, Maryjo”

W opisie zwiastowania warto zwrócić uwagę na pewien termin. W tłumaczeniu na język polski brzmi on zupełnie niewinnie: „niech się stanie”.  Podobnie niewinnie brzmi zresztą po grecku – genoito. Czemu więc przykuwa uwagę biblistów?

Maryja określa siebie służebnicą Pańską. Jej zawołanie „niech mi się stanie!” (gr. genoito) nie jest – jak chcieliby niektórzy egzegeci – naznaczone rezygnacją czy wręcz determinacją. Maryja stawia pytanie: „jakże się to stanie?”, jednak nie jest to pytanie świadczące o braku wiary, zaufania czy powątpiewaniu. Wręcz przeciwnie, jest to poszukiwanie wiary całkowicie świadomej. Co prawda łacińskie fiat sugerować może pewien odcień zgody podjętej z rezygnacją w tonie „no dobrze, niech już tak będzie”, jednak grecka forma (a więc oryginalna) jest jak najdalsza od takiego wydźwięku zgody Maryi. Użyta tu przez Łukasza gramatyczna forma trybu „życzącego” (łac. optativus) jest niezwykle rzadka na kartach Nowego Testamentu. Czasownik „stać się” w tym trybie użyty jest tylko jeden raz w całym Piśmie Świętym, właśnie w odpowiedzi Maryi danej Gabrielowi. Greckie genoito (Łk 1,38) jest radosnym zawołaniem „niech tak będzie!”, „niech się tak stanie!”. Wyraża ochocze przyjęcie woli Bożej, entuzjastyczne wręcz podjęcie współdziałania z nią. W tym właśnie wyraża się radość Maryi.

Apostoł Galatom Paweł wyjaśniał, że radość jest jednym z owoców obecności i działania Ducha Świętego w sercu wierzącego: „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa” (Ga 5,22-23).

Kto przyjmuje Ducha Świętego – jak Maryja – ten nie może się nie radować. Co więcej, może mieć pewność, że Bóg chce udzielić mu cnoty radości. To jego ogromne marzenie! Skąd o tym wiemy? Jezus zapewniał kiedyś: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13).

Tok rozumowania jest więc bardzo prosty: Bóg na pewno pragnie udzielić Ducha Świętego wszystkim wierzącym. Wystarczy o Niego poprosić. Duch Święty, gdy przychodzi do otwartego serca, przez łaskę zaczyna kształtować w nim cnoty. Jedną z nich jest radość. Nie ulega więc wątpliwości, że radość jest stałą cechą chrześcijanina, cechą, która wyróżnia go pośród innych. Nie jest to próżna wesołkowatość, lecz pogodne usposobienie, które swe źródło znajduje w zjednoczeniu z Bogiem, którego radosna fantazja przy stwarzaniu świata nie miała granic. Dlatego można zachować pogodę ducha nawet w sytuacjach doświadczeń i cierpień.

Maryja zapewne już podczas zwiastowania wiedziała, że czeka Ją wiele cierpienia, jak choćby trudność w wyjaśnieniu całej sytuacji Józefowi. I choć spodziewała się trudności, to jednak Jej radość była niegasnąca! Niedługo później wyśpiewała przed swą krewną Elżbietą: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim” (Łk 1,46-47). Nie ukrywała radości z faktu, że Bóg wybrał Ją na Matkę Mesjasza. Ba, znała nawet Jego imię: Jeszua – „Bóg zbawia”. Czy rozważała jego znaczenie? Zapewne! Czy zastanawiała się nad sposobem zbawienia? Bez wątpienia. Nie ma tego w Ewangeliach, ale osobiście jestem przekonany, że Maryja przed zaśnięciem często wypowiadała cichutko imię Jezus…

Archanioł z wizytą u Maryi

Grecki termin kecharitomene, który stanowi w Biblii hapax legomenon, włączony został w formułę: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski [kecharitomene], Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami” (Łk 1,28). Niezbyt trafne polskie tłumaczenie terminu „pełna łaski”, oparte jest z pewnością na łacińskim gratia plena, zaczerpniętym z Wulgaty. Bardziej odpowiedni termin zapisały niektóre przekłady starołacińskie, które mają lekcję gratificata. Ponieważ rdzeniem czasownika charitoo, od którego pochodzi omawiany termin, jest charis, czyli „łaska”, stąd kecharitomene wskazuje na jednorazową, dokonaną w przeszłości czynność, związaną z udzieleniem łaski i obdarzeniem łaską w taki sposób, że powoduje ona istotową zmianę w przedmiocie działania. Maryja jest pełna łaski, ale w innym stopniu czy sensie jak np. Szczepan, o którym również mówi się w ten sposób, jednak przy użyciu innych terminów (gr. pleres charitos; Dz 6,8). Pełnia łaski w Maryi jest radykalna, więc Jej świętość posiada ten sam charakter.

Rozmowa z red. Adrianną Sierocińską

Zwiastowanie Donatellego

Lubię wracać do Florencji. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że włoskie miasto nad rzeką Arno mogłoby swoimi zabytkami obdarzyć kilka niewielkich państw. Nie wyobrażam sobie wizyty w toskańskiej stolicy bez nawiedzenia kościoła Świętego Krzyża. Stoi na placu o tej samej nazwie, który dziś jest miejscem spotkań towarzyskich, turniejów, a nawet meczów piłki nożnej.

Święty Krzyż stanowi jeden z największych kościołów franciszkańskich Włoch i został podniesiony do rangi bazyliki mniejszej. Wnętrze to typowy gotyk i wczesny renesans, fasada – dziewiętnastowieczny neogotyk. Zaprojektowany został na kształcie litery T, czyli krzyża egipskiego. Szerokość głównej nawy to niemal czterdzieści metrów, stąd nie sposób było oprzeć dachu na kamiennych łukach. Koniecznym stało się zastąpienie ich drewnianymi belkami. Ilość dzieł sztuki jest tu wręcz zatrważająca. Nie sposób ich nawet wyliczyć. Jednak pierwsze kroki po wejściu do kościoła kieruję zawsze w jednym kierunku.

„Zwiastowanie” Donatellego wygląda ujmująco! Ujmująco, bo płaskorzeźba prezentuje archanioła Gabriela klęczącego przed Maryją, nie odwrotnie, jak ma to miejsce w innych przedstawieniach tej sceny. Boski posłaniec zdaje się doskonale wiedzieć, przed Kim stoi. Oddaje pokłon Matce samego Boga! Czy można się spodziewać, że właśnie tak wyglądała rozmowa Maryi z archaniołem w galilejskim Nazarecie?

Sen Maryi

Oto współczesna irlandzka legenda. Maryja opowiada mężowi swój sen: „Miałam sen, Józefie. Nie rozumiem go do końca, ale wiem, że był o urodzinach naszego Syna. Ludzie przygotowywali się do nich cztery tygodnie. Dekorowali domy i kupowali nowe rzeczy. Przygotowywali dziesiątki prezentów. Ale – co dziwne – prezenty nie były dla naszego Syna. Owijali je w kolorowy papier, przewiązywali złotymi wstążkami i składali pod drzewkiem ozdobionym światłami. Wszystko wyglądało tak cudownie. Wszyscy się uśmiechali i byli szczęśliwi. Byli tak podekscytowani prezentami. Wręczali je sobie wzajemnie. Ale wiesz, Józefie, nic nie podarowali naszemu Synowi. Nie pomyśleli o Nim. Nawet nie wspomnieli Jego imienia. Czy nie wydaje Ci się dziwne, obchodzić czyjeś urodziny i zupełnie nie zwracać na niego uwagi? Wszyscy byli radośni, a mnie chciało się płakać. I Jezus też był smutny. Całe szczęście, że to był tylko sen”.

„Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35) – usłyszała Maryja od Bożego posłańca. Wciąż mamy szansę, by sen Maryi pozostał jedynie mrzonką z pogranicza koszmarów. Wcale nie musi się spełnić. Kto z pokorą rozpoznał w bezbronnym Niemowlęciu wszechmocnego Syna Bożego, ten ocalił w sobie Boże Narodzenie.

Słuchaj w Radio „Wrocław” w każdą niedzielę o 6.50
Polub stronę na Facebook