Światła i cienie, w które obleczone było życie Caravaggia, znalazły swój odblask również w jego sztuce. Postacie jego obrazów jakby wyłaniają się z mroku. Niczym światłem reflektora osnute twarze przemawiają wyrazem spojrzenia i dynamiką gestów. Ostre nieraz światło silnie zarysowaną granicą próbuje zmagać się z ciemnością, wdzierając się w głęboki mrok tła. Powstałe w latach 1599-1600 płótno, zatytułowane Święty Mateusz i anioł, przedstawia pierwszego ewangelistę – celnika, oddanego twórczej pracy pisarskiej, której treść adresowana była do chrześcijan rodem z judaizmu. Nad głową dostojnego siwowłosego mężczyzny (którego pierwszy wizerunek odrzucono jako zbyt wulgarny!) unosi się wdzięczny anioł, który wydaje się szeptać do ucha natchnionego autora pierwszej księgi Nowego Przymierza boskie słowa. Parola per parola – mówią Włosi; „słowo po słowie” – tak zdaniem mistrza światła i cienia miało wyglądać wyłanianie się spod pióra Apostoła stronic teksu natchnionego. Natchnienie (łac. inspiratio) w rozumieniu Caravaggia, który zresztą był spadkobiercą przekonań patrystycznych usystematyzowanych poglądami Tomasza z Akwinu, było tożsame z dyktandem (łac. dictatio). Duch Święty, ukryty za skrzydłami anioła, miał dyktować wyraz po wyrazie tekst ewangelii nawróconemu celnikowi. Tak wówczas pojmowano natchnienie.
To prawda, że Bóg jest autorem Pisma świętego. Jest nim także i człowiek. Biblia ma więc dwóch autorów, boskiego i ludzkiego. W jaki sposób Bóg posługiwał się ludźmi w zapisywaniu zbawczych słów? Jaka była rola autorów natchnionych? Na czym wreszcie polega natchnienie?