Justyn poniósł śmierć męczeńską w Rzymie ok. 165 roku (fot. M. Rosik)
Justyn, zwany później Męczennikiem, przyszedł na świat około setnego roku we Flavia Neapolis, mieście dawniej zwanym Sychem, w Samarii. Niedługo później wybudowano tu świątynię ku czci Zeusa oraz amfiteatr, którego sylwetka pojawia się na mozaikowej mapie w Madabie. Justyn, z pochodzenia Grek, typowy przedstawiciel zamożnego mieszczaństwa, postanowił uniknąć skutków wojennej zawieruchy i wyruszył do Azji Mniejszej. Jego celem stał się Efez. Niezależny finansowo, nie musiał trapić swej głowy troską o utrzymanie. Wolał zająć ją filozofowaniem. Początkowo przystał do stoików, gdy jednak nie przypadła mu do gustu myśl zwolenników szkoły powstałej w Stoa Poikile, przyłączył się do perypatetyków. Okazało się, że również i z propagatorami uczonych spacerów nie zawędrował daleko. Zachwyciła go filozofia Pitagorasa, który nota bene, matematyczne dywagacje snuł kilka wieków wcześniej między innymi w Tyrze, położonym nie tak daleko od rodzinnego miasta Justyna.
Na ulicach dawnego Tyru (fot. M. Rosik)
Ostatecznie ani tajniki myśli Heraklita, ani pitagorejskie tezy nie zaspokoiły głodu wiedzy młodego „przyjaciela mądrości”. Uczynił to dopiero pewien starzec, napotkany przypuszczalnie w okolicach Efezu. Dowiódł, że filozoficzne wysiłki zmierzające do uzasadnienia nieśmiertelności duszy mogą co najwyżej spełznąć na niczym w porównaniu z chrześcijańską modlitwą, która otwiera na Boga i prowadzi do Chrystusa. Od tego momentu wiara stała się dla Justyna „filozofią jedynie pewną i pożyteczną” (Dialog z Żydem Tryfonem 8). A spoglądał na tę jedyną słuszną filozofię oczyma Platona, którego traktował jako sojusznika. Zarówno Prawda odkryta w Chrystusie, jak i Platon w swym sposobie dedukcji stali się wiernymi przyjaciółmi pierwszego apologety.
Gdy Justyn znalazł się w Efezie, publiczny kult Artemidy jako bogini matki trwał tam zgoła siedem stuleci. W VI wieku przed Chr. Krezus nakazał wybudować świątynię ku czci Artemidy. Na kilkadziesiąt lat przed pojawieniem się w Efezie Justyna, apostoł Paweł doznał niemal linczu od rozwścieczonych wyznawców Bogini Matki. Efez słynął także z kultu Wielkiej Matki Kybele oraz czci, jaką otaczano Królową Niebios. Niemożliwe, aby Justyn przebywając w Azji Mniejszej nie zetknął się z wyznawcami efeskich kultów. Możliwe natomiast, że czynnie uczestniczył w życiu wspólnoty chrześcijańskiej, założonej tu przez apostoła narodów, który przebywał w Efezie trzykrotnie. Paweł najdłużej gościł w mieście przy ujściu rzeki Kaystros w latach 55–58. Zatrzymując się w Efezie Justyn kroczył nie tylko po śladach Pawła. Żywa była tu bowiem tradycja związana z apostołem Janem, który około trzydzieści lat wcześniej kształtował w tym mieście wspólnotę wyznawców Chrystusa, przewodząc jej jako biskup. Jan przybył tu ponoć z Matką Chrystusa i zamieszkał na wzgórzu Coressus w domu, na którego fundamentach stoi dziś niewielki kościół.
Cała ta bogata przeszłość miasta, w której wątki pogańskie plączą się z nićmi chrześcijańskimi, nie mogła być obca Justynowi, zachwyconemu nauką wyznawców Chrystusa. Zapewne jeszcze w Samarii poznał, przynajmniej pobieżnie, Biblię Hebrajską. W Azji Mniejszej zapalił się do filozofii. Ostatecznie jednak oddał serce chrześcijaństwu. I właśnie wtedy jego droga skrzyżowała się ze ścieżką Żyda o imieniu Tryfon. Nie ma wystarczających podstaw, by wątpić, że u źródeł Dialogu z Żydem Tryfonem stoi autentyczna postać wyznawcy judaizmu, z którym Justyn wdawał się w dysputy, aczkolwiek nie brak autorów przyjmujących bez przekonywujących dowodów tezę, iż Tryfon jest jedynie postacią literacką. Owszem, dysputy te mogły być rozszerzone i uzupełnione w procesie ich zapisywania, aczkolwiek styl i kunszt literacki Justyna nie są najwyższych lotów.
Cały dialog chrześcijanina i Żyda utrzymane są w tonie rzeczowej, naukowej dysputy. Obydwaj poważnie traktują rozmówcę, nie lekceważą, lecz starają się używać logicznych argumentów na uzasadnienie własnych twierdzeń. Co ciekawe, sam Justyn twierdzi, że dzięki tej rozmowie zapłonął większą miłością do Chrystusa:
„Kiedy powiedział on te rzeczy i wiele innych, o których nie czas teraz wspominać, odszedł, proponując mi zająć się nimi i odtąd więcej go nie widziałem. Ale natychmiast płomień rozgorzał w mojej duszy i ogarnęła mnie miłość do Proroków i tych ludzi, którzy są przyjaciółmi Chrystusa; i podczas gdy rozważałem jego słowa w swym umyśle, odkryłem, że jedynie ta filozofia może być bezpieczna i pożyteczna. W taki to sposób i z tej przyczyny jestem filozofem” (Dialog z Żydem Tryfonem 8).
Kolejnym ważkim dziełem Justyna, dotykającym relacji chrześcijaństwa i judaizmu, jest Apologia. Justyn kierował ją do „Imperatora Tytusa Aeliusza Hadriana Antonina, Pobożnego, Augusta, Cezara – jak również do syna jego Werissimusa, przybranego syna Pobożnego przyjaciela nauk – wreszcie do prześwietnego Senatu i całego ludu rzymskiego”. Powstałe w Rzymie dzieło było jednym z wielu adresowanych do władz w obronie chrześcijaństwa. Pozostaje wątpliwym, czy cesarze w ogóle czytali te dzieła, jednak z pewnością podnosiły one na duchu samych chrześcijan, którzy plasowali się zdecydowanie po stronie Rzymian w konflikcie rzymsko-żydowskim.
Po ukończeniu dysputy z Tryfonem Justyn, jako wędrowny nauczyciel przybył ostatecznie do Rzymu, gdzie założył szkołę. Tu, w pobliżu Łaźni Tymotyńskiej, której lokalizacja jest dziś nieznana, gromadził uczniów. A działo się to za czasów Marka Aureliusza, stoickiego filozofa na tronie, który nota bene zmarł w 180 roku w Vindebonie nad Dunajem (dzisiejszym Wiedniu).
Około roku 165 ręką rzymskiej sprawiedliwości okazał się prefekt miasta, niejaki Rustykus. Z nim właśnie publiczny dialog prowadzić musiał prześladowany Justyn. Owocem tego dialogu jest przydomek, który przylgnął do chrześcijanina rodem z Samarii: Męczennik. Oto w jaki sposób biograf relacjonuje ostatnie chwile życia Justyna:
Za czasów zbrodniczych protektorów bałwochwalstwa ogłoszono po miastach i wsiach bezbożne edykty przeciwko pobożnym chrześcijanom, skutkiem czego zmuszano ich do składania ofiar marnym bożyszczom. Pochwycono tedy świętych mężów i stawiono przed Rzymu prefektem, który się nazywał Rustykus […]. Prefekt Rustykus rzekł: ‘Przejdźmy wreszcie do tego, o co się rozchodzi i co nieuniknione. A więc przystąpcie wszyscy razem i zgodnie złóżcie bogom ofiarę’. Justyn odpowiedział: ‘Żaden człowiek, który ma zdrowy rozum nie przerzuca się z pobożności w bezbożność’. Prefekt Rustykus rzekł: ‘Jeśli nie usłuchacie, pójdziecie na męki bez litości’. Justyn odpowiedział: ‘To nasze pożądanie cierpieć męki dla Pana naszego Jezusa Chrystusa. Stąd bowiem spłynie na nas zbawienie i ufność wobec straszliwego i świat cały obejmującego trybunału Pana i Zbawiciela naszego’. Tak samo również odpowiedzieli wszyscy inni męczennicy: ‘Rób, co chcesz. Jesteśmy bowiem chrześcijanie i bożyszczom ofiar nie składamy’. Prefekt Rustykus taki wydał wyrok: ‘Ci, którzy nie chcieli ofiary złożyć bogom i usłuchać rozkazu Samowładcy, mają być ubiczowani i odprowadzeni na karę ścięcia, zgodnie z prawami’. Święci męczennicy, chwaląc Boga, szli na miejsce do tego przeznaczone, gdzie im głowy pościnano. I wyznając Zbawiciela, dokonali swego męczeństwa (Martyrium s. Justini et sociorum).
Polub stronę na Facebook