Juliusz Cezar przybył do brzegów Egiptu przypuszczalnie w 47 roku przed Chr. Rzymska flota zaatakowała wówczas egipskie okręty przycumowane w aleksandryjskim porcie. Z płonących statków ogień przeniósł się na pałac królewski, a w chwilę później w mieście rozległ się krzyk „Biblioteka płonie!”. Największy zbiór ksiąg antycznego świata uleciał z dymem. Instytucja zapoczątkowana przez Ptolemeusza I Sotera, a znacznie rozbudowana przez jego syna Ptolemeusza II Filadelfa, którego imię legenda wiąże z tłumaczeniem Septuaginty, niemal w całości została zniszczona. Czterdzieści tysięcy żmudnie przepisywanych woluminów przestało istnieć. Pozostało po nich pogorzelisko. Spłonęła biblioteka, ale nie spłonął geniusz ludzkiej myśli, który nadal kwitł w egipskiej Aleksandrii. Kwitł w różnych środowiskach: pogańskim, żydowskim i chrześcijańskim. Ośrodek wydał takie umysły, jak Archimedes, Euklides, Kallimach, Filon czy Klemens. Wśród wybitnych mieszkańców Aleksandrii znalazł się także autor listu przypisywanego Barnabie, towarzyszowi podróży św. Pawła.
Apokryficzny List Barnabybył przez pierwszych chrześcijan uważany za pismo natchnione, które powinno znaleźć się w kanonie Nowego Testamentu. Podobnie rzecz miała się zresztą z omówionym już Pasterzem Hermasa. Zarówno Klemens Aleksandryjski, jak i Orygenes, również wywodzący się z egipskiej stolicy nauki, przypisują list samemu Barnabie. Imię, które oznacza z hebrajskiego tyle, co „syn zachęty”, było w rzeczywistości przydomkiem nadanym urodzonemu na Cyprze Żydowi o imieniu Józef. Był lewitą i przybył do Jerozolimy prawdopodobnie w związku ze swoimi powiązaniami z pokoleniem kapłańskim. Kapłani i lewici, wszyscy wywodzący się z pokolenia Lewiego, po osiedleniu się Żydów w Kanaanie około 1200 roku przed Chr. nie otrzymali ziemi, lecz przeznaczeni byli do służby Bożej. Po wybudowaniu świątyni przez Salomona, jedni i drudzy trudzili się prze składaniu ofiar i obsługiwaniu pielgrzymów. Kapłani cieszyli się wyższym statusem społecznym niż lewici. Ci ostatni, choć pochodzili z tego samego pokolenia, co kapłani, jednak należeli do uboższych rodzin, posiadali pozycję podrzędną. Literatura rabinacka potwierdza lekceważenie, z jakim kapłani odnosili się do nich:
Gdy dowódca straży świątynnej podczas obchodu z pochodniami zastanie któregoś z lewitów zmorzonego snem, spuszcza mu solidne lanie kijem i wolno mu nawet podpalić odzież winnego. Kiedy pewnego razu usłyszano na dziedzińcu przeraźliwe krzyki, ktoś zapytał: Cóż się tam dzieje? – odpowiedziano spokojnie: Nic wielkiego, to tylko lewita, którego ćwiczą.
(Middot 1,2)
Kiedy kapłani i lewici nie wykonywali służby świątynnej, która wypadała raz na dwadzieścia cztery tygodnie (oprócz świąt pielgrzymich, na które wszyscy przybywali do sanktuarium), wykonywali inne zajęcia. Większość z nich przypuszczalnie mieszkała w Jerozolimie i okolicach, inni zamieszkiwali dalsze tereny. W swych miejscowościach najprawdopodobniej byli nauczycielami i urzędnikami. Praca ich obejmowała nauczania Prawa i sprawowanie funkcji sądowniczych. Wielu z kapłanów i lewitów należało do grupy, którą potocznie nazywano „uczonymi w Piśmie”. Ich zajęciem było nie tylko kopiowanie ksiąg świętych, ale także redagowanie dokumentów prawnych; uchodzili za ekspertów od spraw jurydycznych.
Barnaba szybko stał się jednym z przywódców w Kościele. To on przedstawił Pawła apostołom w Jerozolimie. Gdy jednak tu wybuchły prześladowania skierowane przeciw hellenistom, czyli judeochrześcijanom mówiącym po grecku, Barnaba przeniósł się do Antiochii nad Orontesem, gdzie prowadził działalność misyjną wśród pogan. Przez długi czas współpracował z Pawłem. Towarzyszył mu w podróży na rodzinny Cypr, a także na spotkanie apostołów w Jerozolimie, na którym decydowały się losy chrześcijan o pogańskim rodowodzie. Ich drogi rozeszły się po sporze o osobę Jana Marka, nota bene, kuzyna Barnaby. Misjonarze nie zgadzali się co do tego, czy winien on towarzyszyć w kolejnej podróży, skoro wycofał się z pierwszej.
Barnaba jednak nie mógł być autorem przypisywanego mu listu. Chodzi nie tylko o datę jego powstania (misjonarz musiałby mieć ponad sto lat, gdy go pisał), ale także o głoszone w nim poglądy. Przez pewien czas wraz z Pawłem tworzyli jedną grupę ewangelizacyjną i podzielali te same poglądy co do instytucji judaizmu. Tymczasem autor listu twierdzi, że obrzezanie jest skutkiem omamienia przez złego ducha, natomiast ofiar i postów, o których mówi Stary Testament, nigdy nie należało odczytywać dosłownie.
Kim więc był autor pisma? Zdania uczonych w tej kwestii są podzielone. Jedno obstają przy tezie, iż był Żydem wywodzącym się z diaspory, inni – że był nauczycielem pogańskiego pochodzenia, jednak znakomicie obeznanym w Starym Testamencie i zwyczajach żydowskich. Możliwe, że rzeczywiście miał na imię Barnaba, a w biegu historii utożsamiono go z bohaterem Dziejów Apostolskich. Bardziej prawdopodobne jednak jest nadanie mu tego imienia, a to ze względu na fakt, iż Barnabie przypisywano także List do Hebrajczyków, w wielu miejscach zbieżny treściowo z tym pismem.
Przybliżoną datę powstania listu wyznaczyć można w oparciu o kilka wskazówek wewnętrznej krytyki. Ponieważ autor mówi o zburzeniu świątyni w Jerozolimie, jest jasnym, że pismo powstało po roku 70. List znany jest Klemensowi Aleksandryjskiemu, więc powstać musiał przed końcem II stulecia. Duży jego fragment dotyczy budowy świątyni. Autor stwierdza, że odbudowa trwa za jego czasów. Jeśli nie chodzi o duchową świątynię, lecz o faktyczny przybytek w Jerozolimie, należy przyjąć, że tekst powstał niedługo po 130 roku, kiedy to Hadrian wystawił w miejscu żydowskiego sanktuarium budowlę sakralną ku czci Jowisza Kapitolińskiego.
Choć pierwsi chrześcijanie dopatrywali się w Liście Barnaby oznak natchnienia, ostatecznie nie został on wliczony do kanonu Nowego Testamentu. Dlaczego? Zanim kanon Pisma Świętego został ustalony, wśród chrześcijan krążyły różne teksty, w tym ewangelie, które później nie zostały zaliczone do zbioru pism natchnionych. Greckie słowo apokryphos oznacza „ukryty” i pochodzi od czasownika apokryptō – „ukrywam”. Niektóre z pism o charakterze biblijnym (tzn. opowiadających o wydarzeniach lub osobach znanych z Biblii) nazwano „apokryfami”. Początki stosowania tego terminu nie są jasne. Niektórzy sądzą, że przyjęły one nazwę ksiąg „ukrytych” z tego powodu, że były odsunięte („schowane, zakryte”) od publicznego kultu Kościoła. Być może na takie rozumienie pojęcia apokryfu wpłynęło hebrajskie słowo ganuz („ukryty”), wskazujące na księgi niedopuszczone lub wycofane z kultu synagogalnego i gromadzone w genizach przy synagogach. Inni sądzą, że może chodzić o treści „ukryte”, wręcz tajemne, które zawarte są w owych księgach. Fakt, że jakaś księga uznana została za apokryf nie oznacza jeszcze, że cała zawarta w niej nauka jest fałszywa. Wręcz przeciwnie, często badając te księgi dochodzi się do głębszego rozumienia nurtów chrześcijaństwie pierwszych wieków. Niektórzy z Ojców Kościoła sądzili, że korzystanie z apokryfów może nawet przynieść pewien pożytek duchowy, trzeba jednak być należycie przygotowanym do takiej lektury.
Pseudoepigrafia jest zjawiskiem niezwykle częstym w apokryfach. Najprawdopodobniej – jak wspomniano – mamy z nią do czynienia w przypadku Listu Barnaby. Imię prawdziwego autora księgi występuje bardzo rzadko; księgi te bywały bądź anonimowe, bądź też przypisywano je jednej z postaci biblijnych. Praktyka taka znana była w świecie starożytnym. Nie przez przypadek Paweł ostrzega mieszkańców Tesalonik przed listem, który mu przypisano, a który zawiera błędne nauczanie: „prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu, ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list rzekomo od nas pochodzący” (2Tes 2,2). Warto zauważyć, że Drugi List do Tesaloniczan jest jednym z najwcześniejszych pism Nowego Testamentu (powstał tuż po roku 51), co oznacza, że kwestia pism, które dziś nazywamy „apokryfami”, istniała w chrześcijaństwie właściwie od jego początków. W innym swoim liście, skierowanym do mieszkańców Kolosów we Frygii, apostoł wspomina o liście, który wysłał do chrześcijan w Laodycei (Kol 4,16). Ponieważ list ten się nie zachował, więc gorliwi pisarze chętnie sami go stworzyli. Oto jeden z powodów powstawania apokryfów.
W apokryfach spotyka się często błędne poglądy tak doktrynalne, jak i moralne. Wielu autorów wczesnochrześcijańskich, jak choćby Ireneusz z Lyonu, Tertulian, Klemens Aleksandryjski, Orygenes, wskazywało na niezgodności treści niektórych apokryfów a autentyczną nauką chrześcijańską. Niemniej jednak w swej formie literackiej apokryfy bardzo przypominają pisma, które zaliczono do kanonu, gdyż uznano je za natchnione. Ks. S. Stasiak zauważa: „księgi te opierają się na przeróżnych systemach religijnych i filozoficznych. Często bowiem były tworzone przez apostatów dla wsparcia swoich poglądów. W zależności od potrzeb środowiska interesującego się jakąś księgą utwory te przerabiano, skracano i streszczano, albo odwrotnie – rozszerzano, uzupełniając narrację nowymi szczegółami lub perypetiami głównego bohatera”.
Do kanonu Nowego Testamentu zostały zaliczone pisma uznane przez Kościół za natchnione. Jest to zasadnicze i podstawowe kryterium kanoniczności. Do niego dołączyć należy także inne kryteria, które same w sobie są albo niewystarczające, albo sprowadzają się do tradycji apostolskiej: czytanie liturgiczne jakiejś księgi w kościele jako księgi Pisma Świętego; apostolskie pochodzenie księgi (albo sam apostoł był jej autorem albo autor oparł treść księgi o naukę apostolską jednego z uczniów apostołów); budująca treść zgodna z nauką proroków o nauczaniem hagiografów.
List Barnaby mógł spełniać przynajmniej dwa warunki: mógł być czytany podczas wczesnochrześcijańskich nabożeństw liturgicznych oraz mógł wyjść spod pióra któregoś z uczniów apostolskich. Nie mógł jednak zostać zaliczony do pism, których treść zgadza się z zasadniczymi prawdami wiary i nauczaniem Kościoła. Dlaczego?
Autor pisma podkreśla, że instytucje Starego Testamentu i obrzędowość judaizmu związana z obrzezaniem, ofiarami i świętowaniem szabatu miała cel duchowy. Bóg nie chciał wcale obrzezania dokonywanego na ciele, lecz obrzezania serca i uszu. Bóg nie żądał ofiar składanych w jerozolimskiej świątyni, lecz skruszonego serca. Bóg nie chciał, by literalnie wypełniać prawo pokarmowe i przepisy odpoczynku szabatowego, lecz by wysublimować je na poziom ducha. Tymczasem Żydzi dali zwieść się złemu duchowi i wypaczyli sens Prawa. Podający się za Barnabę autor przestrzega chrześcijan, by i oni nie dali się zwieść. Nie wolno dawać posłuchu chrześcijanom pochodzenia żydowskiego, którzy nakłaniają wyznawców Chrystusa do przestrzegania Prawa. To fakt, że chrześcijanie nie są zobowiązani do przestrzegania żydowskiego Prawa, jednak przesłanki, z których wychodzi Barnaba (Pseudo-Barnaba) są z gruntu fałszywe. Nie jest prawdą, iż instytucje Starego Przymierza miały jedynie sens duchowy i nie należało literalnie wprowadzać ich w życie.
Niezwykle ciekawy jest fragment mówiący o dwóch drogach. Wydaje się, że znakomicie obeznany z Pięcioksięgiem autor nawiązuje do fragmentu Księgi Powtórzonego Prawa: „Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli serce swe odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie”(Pwt 30,15-20). Podobnie jak u esseńczyków, Pseudo-Barnaba nawiązuje do walki światłości z ciemnością:
Są dwie drogi nauczania i władzy: jedna – światłości, druga – ciemności. A między nimi jest ogromna różnica. Pierwszej strzegą przynoszący światło aniołowie Boga, drugiej – aniołowie Szatana. Pierwszy przecież jest Panem na wieki wieków, drugi jest księciem czasu nieprawości. Droga światłości jest następująca. Jeśli ktoś chciałby podróżować do wyznaczonego miejsca, winien być gorliwy w swoich dziełach. Dlatego też wiedza, która jest nam dana, aby kroczyć po tej drodze, jest następująca. Powinieneś kochać Tego, który cię stworzył. Powinieneś wielbić Tego, który odkupił cię od śmierci. Powinieneś być prostego serca i bogaty duchem. Nie powinieneś dołączać do tych, którzy kroczą drogą śmierci. Będziesz nienawidził tego, co nie podoba się Bogu. Będziesz nienawidził hipokryzji. Nie będziesz przekraczał Pańskich przykazań. Nie będziesz się wywyższał, ale będziesz pokorny. Nie będziesz szukał własnej chwały. Nie będziesz źle doradzał przeciw bliźniemu. Nie będziesz zezwalał swej duszy na zuchwałość. Nie będziesz popełniał rozpusty. Nie będziesz popełniał cudzołóstwa. Nie dopuścisz się grzechu sodomii. Nie splamisz słowa Bożego wychodzącego z twych ust żadną nieprawością. Nie będziesz miał względu na osobę, gdy ganisz przestępstwo. Będziesz łagodny i wprowadzający pokój. Z drżeniem będziesz przyjmował słowa, które słyszysz. Nie będziesz nosił złości wobec brata […]. Przyjmuj jako dobro próby, które przychodzą na ciebie […]. Wyznawaj swoje grzechy. Nie chodź na modlitwę z nieczystym sumieniem. To jest droga światłości.
(List Barnaby 18-20)
Topos drogi rozpowszechniony był szeroko w dziełach pisarzy antycznych. Mieszkańcy Aleksandrii doskonale rozumieli symbolikę drogi. Starożytni Egipcjanie dostrzegali analogię pomiędzy drogą życiową człowieka a wędrówką słońca: ponieważ słońce wstaje co dzień, jest więc nadzieja, że po zgaśnięciu życia człowieka, powstaje on do nowego życia w innym wymiarze. Uczestnicząc w obrzędach śmierci i zmartwychwstania Ozyrysa, widzieli w nich także swój przyszły los. Dla Egipcjan droga stała się więc symbolem całego ludzkiego życia, które nie kończy się z chwilą obumarcia ciała.
Ciekawą koncepcję dwóch dróg, które stoją przed człowiekiem przedstawia opowieść o Herkulesie, który znajduje się na skrzyżowaniu; opowieść ta zapisana została przez sofistę Prodicusa, a powtórzona przez Ksenofonta w jego dziele Memorabilia Socratis (2,1,21-34). Autor prezentuje tezę, iż kto chciałby osiągnąć cnotę, ten musi przygotować się na wysiłek i wyrzeczenia. Siedzącemu na rozstaju dróg Herkulesowi ukazały się dwie kobiety: Cnota i Nieprawość. Każda z nich proponuje mu odmienną drogę. Walka pomiędzy nimi stanowi zasadniczą fabułę opowieści. Ostatecznie zwycięża Cnota i tą właśnie drogę obiera Herkules.
O dwóch drogach stojących przed człowiekiem mówi także Hezjod w Opera et Dies (287-293). Hezjod z Askry w Beocji był drugim po Homerze wielkim poetą archaicznym. Jako rolnik, opisywał nie tylko dzieje bogów zaklęte w mitach, ale także zwykłe ludzkie życie. Jego zainteresowanie pracami prostych ludzi i ich codziennością, nazwano „hezjodejskim aspektem starożytności”. Droga krótka w Opera et Dies – droga złych jest zaledwie wzmiankowana; droga długa – droga ludzi szlachetnych, jest szeroko opisana. Początkowo jest to droga trudna i kamienista; wciąż wiedzie pod górę. Gdy jednak wyprowadzi wędrowca na wyżyny, okazuje się szeroka i płaska. Ta właśnie droga wiedzie do cnoty, droga krótka prowadzi do zła.
Obraz dwóch dróg był zatem dobrze znany rozmiłowanym w alegorii Aleksandryjczykom. Metody alegorycznej po raz pierwszy w odniesieniu do Biblii zaczął stosować w II w. Przed Chr. niejaki Arystobul, uchodzący za pierwszego filozofa żydowskiego. Metody interpretacji utworów Homera przeniósł na Biblię Hebrajską. Znakomicie rozwinął je później jeden z najbardziej znanych mieszkańców miasta, niejaki Filon. Był współczesny Jezusowi, żył bowiem w latach od 25 przed do 50 po Chr. Pochodził z arystokratycznej rodziny kapłańskiej. Brat jego, Aleksander, był alabarchą, natomiast bratanek (syn Aleksandra) poślubił Berenikę, córkę Agryppy I. Kapłaństwo Filona było mocno zhellenizowane; język grecki uważał on za ojczysty, a judaizm poznał dzięki Septuagincie (przypuszczalnie nie znał hebrajskiego). Znajomość dzieł greckich komediopisarzy, tragików i filozofów (zwłaszcza Platona, Arystotelesa i stoików) pozwala mu świecić erudycją w pismach. Stał na czele poselstwa, które w 40 r. po Chr. udało się do Rzymu z prośbą, by Kaligula cofnął antyżydowskie dekrety. Jego twórczość zaowocowała wieloma dziełami. O Bogu wprost z całą pewnością można powiedzieć tyle, że istnieje. Ponieważ między Bogiem a światem nie ma żadnego podobieństwa, więc najbliższe prawdy o Bogu są twierdzenia negatywne: łatwiej jest orzec, jaki Bóg nie jest niż jaki jest. Znając dobrze greckie wyobrażenia bóstw, w swoim traktacie o dekalogu Filon pisał:
Wielkie rozczarowanie rozprzestrzeniło się na większą część ludzkości […] Niektórzy ubóstwili cztery elementy, ziemię, wodę, powietrze i ogień, inni słońce, księżyc, planety i stałe gwiazdy, jeszcze inni samo niebo, inni cały świat. Ale Najwyższego, […] który wszystko utrzymuje bezpiecznie, stracili ze swoich oczu.
(De decalogo 12,52-54)
W swej alegorycznej egzegezie żydowskich pism świętych, Filon niejednokrotnie sięga po zasady interpretacji ukute przez Platona i stoików. Postacie, tradycje, opowiadania i wydarzenia historii Izraela często nabierają u Filona niektórych cech genologicznych mitów greckich. Dla przykładu Mojżesz wDe vita Mosisukazany jest niemal w kategoriach greckich „bożych mężów” (theios anēr). Obraz świątyni poddaje idealizacji. Wszystkie, uważane za słuszne w świecie greckim, prawa Filon wywodzi od dekalogu. Judaizm Filona uległ wpływom greckich prądów filozoficznych, zwłaszcza stoicyzmu i neoplatonizmu. W jego oczach religia żydów, bazująca na idei monoteizmu, może pomieścić w sobie wszystkie inne wierzenia i systemy religijne. Ponadczasowe prawdy, przykazania i cnoty obecne są w świętych pismach żydowskich (za które Filon uznał Septuagintę) i reprezentowane przez historyczne postacie biblijne.
Wyjątkowość pism Filona polega na tym, że ich autor był człowiekiem niezwykle wrażliwym na konflikty dwu tradycji, do których należał, judaistycznej i hellenistycznej. Choć całym sercem przylgnął do monoteizmu, to jednak jego kultura zatopiona była w myśli filozoficznej Greków. Podjął więc próbę usystematyzowania myśli żydowskiej w kategoriach greckich. Opowiadania Starego Testamentu dalekie były od filozoficznych nurtów Grecji i ich paralel szukać należało raczej w okresie przedfilozoficznym, kiedy to znaczącą rolę w wyjaśnianiu natury wszechświata i życia ludzkiego odgrywały mity. Bazując na wypracowanych wcześniej przez Greków (choćby przez Homera) i żydowskich prekursorów diaspory aleksandryjskiej, odczytywał Filon biblijne opowieści w kluczu alegorii. Przykładem może być choćby jego interpretacja biblijnego mitu z Księgi Rodzaju, w którym Adam jest dla Filona uosobieniem rozumu, Ewa zaś personifikacją zmysłów, wąż natomiast symbolizuje pożądanie. Upadek pierwszych rodziców ukazuje siłę pożądania, która najpierw atakuje zmysły, a ostatecznie pokonuje także i rozum.
Aleksandryjczyk twierdził, że filozofowie greccy byli inspirowani przez tego samego Boga, co natchnieni autorzy Prawa, Proroków i Pism, a prawda odkrywana na drodze logicznego rozumowania została zapisana jako objawiona na kartach pism świętych. Nie podkreślając dobitnie prawdy, która stanowiła chlubę dla wyznawców judaizmu, a mianowicie przekonania o wybraniu Żydów przez Boga, z większą łatwością potrafił budować pomost pomiędzy swą religią a światem helleńskim. Zaskakującym może wydać się fakt, że w swych pismach posługiwał się wyłącznie Pięcioksięgiem, pomijając Proroków i Pisma. Samego Pentateuchu zresztą również nie cytował, lecz przepracowywał zawarty tam materiał i uzupełniał go treściowo.
Długa tradycja aleksandryjskiej szkoły alegorycznej przygotowała grunt, na którym wyrosnąć mógł List Barnaby. To właśnie pismo, List Barnaby, znalazło się w odnalezionym przez Tischendorfa tysiąc siedemset lat później Kodeksie Synajskim.