Benedykt XVI w Mariazell (Austria) we wrześniu 2007 roku (fot. M. Rosik)

Jego droga naukowa nie była usłana różami. Poszczególne szczeble na drabinie wiedzy przechodził jednak wprawnie dzięki swej pracowitości i bystrości umysłu. Najpierw było gimnazjum w Traunstein, potem niższe seminarium duchowne w tym samym miasteczku, następnie wyższe seminarium we Freising i studia na Herzogliches Georgianum w Monachium. Po obronie doktoratu został profesorem kolejno we Fryzyndze, Bonn i Münster.

Najbardziej fascynujące dla Josepha Ratzingera było zawsze stawianie pytań. Ponoć nauczył się tej umiejętności od jednego ze swoich wykładowców. Gottlieb Söhngen formułował wątpliwości co do prawdy o nieomylności papieża. Zapytano go wówczas, co się stanie, jeśli dogmat ten zostanie przyjęty. Profesor odpowiedział z pokorą: „Jeśli dogmat zostanie przyjęty, przypomnę sobie, że Kościół jest mądrzejszy niż ja”.

Kiedy przed Jezusem stanęli faryzeusze i uczeni w Piśmie, byli całkowicie przekonani co do pewności swych nauk. Przekazaną im przez Mojżesza Torę okrasili tysiącami przepisów tradycji ustnej, które z czasem stały się dla nich tak samo ważne jak słowo samego Boga. Ba, w niektórych przypadkach nawet ważniejsze. To im właśnie Jezus musiał przypomnieć, że nauka Boża jest ważniejsza niż jakiekolwiek ludzkie dywagacje: „Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować” (Mk 7,8).