V Niedziela w ciągu roku A

Dusza i sól

Żyjący w I wieku żydowski historyk Józef Flawiusz w swoim dziele Starożytności żydowskie bardzo plastycznie opowiada scenę dodawania soli do ofiar składanych na ołtarzu całopalenia w świątyni jerozolimskiej. Niektórzy rabini twierdzili nawet, że ofiara składana bez kapłana lub bez dodania do niej soli jest nieważna. Zwyczaj solenia ofiar wynika wprost z Pięcioksięgu. W tej perspektywie wymownie brzmią słowa Jezusa: „Wy jesteście solą ziemi, lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (Mt 5,13).

Jeśli sól jest nieodłącznym składnikiem ofiary, a chrześcijanie są solą ziemi – to znaczy, że uczestniczą w jednej jedynej ofierze Chrystusa. Tej złożonej na krzyżu i uobecnianej w każdej Eucharystii. Egzegeci na Zachodzie przez wieki kruszyli kopię, zastanawiając się, co oznacza Jezusowa metafora. Tymczasem na Bliskim Wschodzie nikt niemal nie ma wątpliwości, co oznacza sformułowanie „sól ziemi”. Do dziś wiele arabskich plemion tak właśnie nazywa nawóz, który użyźnia glebę i sprawia, że wydaje obfite plony.

Zakotwiczeni wiarą w ofierze eucharystycznej, chrześcijanie stają się solą ziemi, czyli źródłem przemiany środowisk, w których żyją. Choć na zewnątrz nieraz wydaje się, że niczym nie różnią się od świata. W II w. po Chr. anonimowy chrześcijanin wyjaśniał tę kwestię w liście do swego przyjaciela Diogneta:

„Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym […] Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są chrześcijanie w świecie”.

Jezus, Wieliczka i Matka Teresa

Na brzegach Morza Martwego w sezonie letnim zaobserwować można ciekawe zjawisko. W wyniku parowania wody na kamieniach wychylających swe głowy ponad powierzchnią pozostaje biały osad. Starożytni sądzili, że to sól, która utraciła swój smak. Tymczasem współczesne badania dowodzą, że substancją tą jest swoista odmiana gipsu. Czy właśnie ten fenomen miał na myśli Jezus, gdy mówił:

„Wy jesteście solą ziemi, lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (Mt 5,13)?

Podobno już na trzy i pół tysiąca lat przed Chrystusem w okolicach Wieliczki pojawiła się pierwsza warzelnia produkująca sól z solanek powierzchniowych. Proces jej uzyskiwania polegał na zwykłym odparowywaniu wody. Już wtedy ludzie doskonale zdawali sobie sprawę, że sól służy do konserwacji pokarmów i garbowania skór. Z biegiem czasu odkrywano także inne jej zalety. Służyła do oczyszczania. W tajemniczy sposób Eliasz posłużył się solą do oczyszczenia wody niezdatnej do picia. Za czasów świątyni jerozolimskiej sól dodawano do każdej ze składanych ofiar. Rabini na kartach Talmudu uznali ją za symbol mądrości.

Każda z funkcji soli dokłada kolejny kamyk do mozaiki, która interpretuje wspomnianą wypowiedź Jezusa. Skoro sól służy do oczyszczania, chrześcijanie winni oczyszczać świat ze zła. Skoro sól służy do konserwacji, słuchacze Jezusa winni czynić świat zdrowym moralnie. Skoro sól dodawana była do ofiar świątynnych, członkowie Kościoła winni odznaczać się duchem ofiary. Skoro sól jest symbolem mądrości, wierzący w Chrystusa winni kierować się Bożą mądrością. Skoro sól jest niezbędnym składnikiem niektórych potraw, uczniowie Nauczyciela z Nazaretu mają niezastąpione zadanie do wykonania. Jeśli go nie spełnią, nadają się tylko na … podeptanie. A jeśli spełnią – czasem mogą liczyć na to samo. Matka Teresa mawiała:

„Daj światu najlepszą cząstkę siebie, a może zostaniesz za to zdeptany. Ale to nieważne. Dawaj zawsze najlepszą cząstkę siebie”.

Błoga poświata księżyca

„Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata” (J 9,5) – wyjaśniał Jezus uczniom. Dziś Jezus nie jest już na świecie w taki sam sposób, jak przy uzdrowieniu niewidomego. Na świecie są za to wciąż Jego uczniowie, którym również nadał miano „światłości świata” (Mt 5,14). Księżyc nie świeci własnym światłem, lecz odbija światło słońca. Chrześcijanin nie promienieje własnym blaskiem, lecz odbija światło Chrystusa, „z wysoka Wschodzącego Słońca” (Łk 1,78). Co znaczy dziś być światłem świata?

Warto pochylić się nad biblijną symboliką światłości. Światło to najpierw dobre, prawe życie, pełne szlachetnych czynów. Jezus tłumaczył Nikodemowi, że ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo złe były ich uczynki, a jedynie ten, kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła. Światłem jest także słowo Boga. Pełen zachwytu nad nim psalmista wyznaje:

„Twoje słowo, Panie, jest pochodnią dla stóp moich i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119,105).

Światłem jest wreszcie sam Chrystus, jak wyjaśniał to zdumionym uczniom przed przywróceniem wzroku człowiekowi niewidomemu od urodzenia. Karty Biblii odsłaniają nam więc potrójne znaczenie symbolu: światło to szlachetne czyny, słowo Boga i sam Chrystus. Być światłem świata to nic innego, jak wypełnić swoje życie szlachetnymi czynami, wypływającymi ze słowa Bożego na wzór samego Chrystusa.

 

Rozmawiają dr Anna Rambiert-Kwaśniewska i ks. prof. Mariusz Rosik

Polub stronę na Facebook