Po tamtej stronie życia
Maxence van der Meersch, autor książki Ciała i dusze, napisał: „Człowiek godzi się na to, że dalej nie ma nic, kiedy myśli o sobie. Ale nigdy nie może na to przystać, kiedy chodzi o tych, w których dojrzał blask piękna, dobra, o tych, których kochał”. Z pewnością prawdą jest, że człowiek nigdy nie chciałby utracić tych, których kocha i pragnie być z nimi również w wieczności. Ale prawdą jest również to, że człowiek zatroskany jest także o swoją wieczność, czy – jak niekiedy mówimy – o szczęście wieczne. Szczęście ma nie tylko wymiar doczesny. Sięga poza granice naszego ziemskiego życia. Dlatego św. Paweł zauważa: Gdybyśmy tylko w tym życiu nadzieję pokładali w Chrystusie, bylibyśmy bardziej od innych godni politowania (1 Kor 15,19).
Misterium mortis
To prawda niezwykle trudna, prawda o tym, że Chrystus uczy nas akceptacji śmierci. Trudna, gdyż On sam miał trudności z akceptacją swej śmierci. Modlił się w Ogrodzie Oliwnym: „Ojcze, jeśli możliwe, oddal ode Mnie ten kielich”. Ostatecznie jednak zgodził się na nią. A czy mógł się nie zgodzić? Owszem, mógł. W historii teologii zastanawiano się w pewnym czasie, czy Chrystus mógł nas zbawić na innej drodze, nie przez śmierć. Okazuje się, że mógł. Dlaczego więc wybrał śmierć? Z miłości do każdego z nas, z miłości do mnie. Tym, co najtrudniejsze dla człowieka, to konieczność przejścia przez śmierć. Chrystus wybrał swą własną śmierć jako sposób zbawienia świata, aby pokazać nam, że jest z nami w tym, co dla nas najtrudniejsze. Nie jesteśmy sami.
Polub stronę na Facebook