fot. M. Rosik
Uczestnicy kursów archeologii Uniwersytetu Hebrajskiego jako jedni z nielicznych mogą przeżyć fascynującą przygodę. Mogą zapuścić się w głąb tunelu, który powstał w Jerozolimie na osiem wieków przed Chr. Król Ezechiasz doprowadził do wnętrza miasta wodę specjalnie w tym celu wybudowanym kanałem. Tunel połączył źródło Gichon w Dolinie Cedronu we wschodniej części stolicy z Sadzawką Siloe w zachodniej części miasta. Odkryto go w 1880 roku, a największą sensację wzbudziła inskrypcja na ścianach tunelu, potwierdzająca dane biblijne.
Brodząc po kolana w wodzie, z latarkami w ręku młodzi adepci archeologii z zaciekawieniem rozszyfrowują poszczególne litery. Inskrypcja mówi o dwóch grupach robotników, które drążyły skałę z dwóch różnych końców, by ostatecznie spotkać się wewnątrz skały, w połowie drogi. Wysokość tunelu zmienia się od kilkudziesięciu centymetrów do ponad czterech metrów, natomiast jego długość to 534 metry. Ten właśnie tunel jedną odnogą sięga niemal miejsca, w którym stała dawniej wieża.
Właśnie o niej mówi Jezus, wzywając do nawrócenia: „Myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloe i zabiła ich było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13,4-5).
Dzisiejsze pytania są o wiele bardziej drastyczne. I to nie tylko te, które do złudzenia przypominają sytuację z Siloe – jak obecna sytuacja na Ukrainie, walące się wieże World Trade Center czy haitańskie rumowisko po trzęsieniu ziemi. Również te, które na co dzień kołaczą się w naszych myślach, a które zebrane i zamknięte zostały w tytule książki Harolda Kushnera „Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom”. Co wtedy?
Takich odpowiedzi nie pisze się słowami…
III WP C