Wyobraźmy sobie Pawła, który przybył do Koryntu podczas swojej drugiej podróży misyjnej i spędził tu osiemnaście miesięcy w latach 51-52 po Chr. Łukasz relacjonuje:
„Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i Greków” (Dz 18, 2-4).
Czy myślicie, że gdy Paweł rozprawiał w synagodze, to pytał słuchaczy na przykład tak: „Wiecie, co jest napisane w Janie trzy szesnaście?”. Albo zachęcał do przyjęcia Jezusa słowami Apokalipsy: „Oto stoję u drzwi i kołaczę…”? Oczywiście nie! Paweł miał ze sobą co najwyżej grecką wersję Biblii Hebrajskiej zwaną Septuagintą. Głosił Chrystusa w oparciu o Stary Testament. Nowego Testamentu po prostu wtedy nie było. Dlaczego? Bo Nowy Testament jest efektem rozwoju tradycji ustnej. To właśnie tradycja ustna doprowadziła ostatecznie do spisania ksiąg Nowego Testamentu. Kto więc chciałby odrzucić tradycję, ten – postępując konsekwentnie – musiałby odrzucić Nowy Testament, co jest oczywiście absurdem.
W wyniku tradycji zdecydowano, które pisma włączyć do kanonu Nowego Testamentu, a które do niego nie wejdą. Nielogiczną jest więc postawa przyjmowania spisanej w Nowym Testamencie głoszonej tradycji, a jednocześnie odrzucaniem tej, która nie została w nim zawarta. Zwróćmy uwagę, że tak właśnie postanowił sam Jezus:
„Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10, 16).
Jezus nie nakazał apostołom spisania dobrej nowiny ani sam – w przeciwieństwie do innych założycieli wielkich religii – nie pozostawił po sobie żadnej księgi. Nakazywał jej ustne przekazywanie (łac. traditio). Co więcej, mówił, że kto odrzuci tę ustną tradycję, gardzi samym Bogiem.
To właśnie osoby, które ustnie przekazywały wiarę, zadecydowały pod natchnieniem Ducha Świętego, które pisma należy włączyć do kanonu, a które z niego wykluczyć. I choć około 110 roku po Chr. istniały już wszystkie księgi Nowego Testamentu, to po raz pierwszy w całości kanon został sformułowany przez św. Atanazego, a powszechnie uznano go dopiero w 380 roku po synodzie w Rzymie. Tak więc przez trzysta pięćdziesiąt lat po zmartwychwstaniu Chrystusa nie istniał Nowy Testament w obecnej formie, a wiara Kościoła opierała się zasadniczo na ustnie przekazywanej tradycji.
Przyjrzyjmy się krótko procesowi kształtowania się tradycji. Fakt, że około 110 roku po Chr. istniały już wszystkie księgi Nowego Testamentu, nie oznacza, że były zebrane w całość jako jeden zbiór. Funkcjonowały oddzielnie, kopiowane i przekazywane do poszczególnych gmin chrześcijańskich. Nie istniał też kanon Nowego Testamentu. Nie zdecydowano jeszcze, które z krążących wśród wspólnot chrześcijańskich pism są natchnione, a które nie. Stało się to dużo później. Około 180 roku po Chr. w Rzymie powstał tzw. kanon Muratoriego, prywatny spis ksiąg Nowego Testamentu, który pomija List do Hebrajczyków, List Jakuba, dwa listy Piotra i Trzeci List Jana. Nazwa pochodzi od nazwiska odkrywcy katalogu, włoskiego bibliotekarza Ludovico Antonio Muratoriego. Znaleziska dokonał w Bibliotece Ambrozjańskiej w Mediolanie. Katalog ten nie jest jednak dokumentem Kościoła w kwestii kanonu.
Pierwszy taki dokument powstał w 367 roku, a jego autorem był św. Atanazy. Atanazy wymienia dwadzieścia siedem ksiąg Nowego Testamentu jako pisma normatywne dla chrześcijan. Tezę tę potwierdził synod w afrykańskiej Kartaginie w 397 roku oraz papież Innocenty I w liście do biskupa Tuluzy Eksuperiusza w 405 roku. Żadne z tych orzeczeń nie miało wymiaru nauczania uroczystego ex cathedra. Stało się to dopiero na Soborze Trydenckim (1545-1563).
Pytanie, które rodzi się samoistnie przy oglądzie takiego stanu rzeczy, jest następujące: dlaczego niektórzy chrześcijanie odrzucający zwierzchnictwo papieży i soborów przyjmują ustalony przez sobory i papieży kanon pism biblijnych? Oczywiście można przyjąć tezę: akurat w tym wypadku się nie mylili. Konsekwentnie jednak należy dociekać dalej: dlaczego w tym wypadku się nie mylili, a w innych się mylą? Jakie jest kryterium przyjęcia niektórych dekretów papieży i soborów, a odrzucenia innych? Odpowiedź musi być jednoznaczna: kryterium jest arbitralne. Wyznawcy Chrystusa, którzy twierdzą, iż przyjmują z Objawienia Bożego tylko to, co zapisano w Biblii, muszą uznać, że zasady sola Scriptura nie zapisano na kartach Pisma Świętego. Zapisano coś dokładnie przeciwnego: „trzymajcie się tradycji” (2Tes 2, 15).
Polub stronę na Facebook