Czytelnik Łukaszowej relacji o doświadczeniu Szawła z Tarsu pod bramami Damaszku ma często przed oczyma malowidło Michelangelo Merisi, zwanego Caravaggiem, zatytułowane Nawrócenie św. Pawła, które podziwiać mogą odwiedzający kościół Santa Maria del Popolo w Rzymie.
Centralną postacią obrazu powstałego w latach 1600-1601 jest nie, jak można by się spodziewać, późniejszy apostoł narodów, ani nawet zmartwychwstały Chrystus (Ten w ogóle nie jest przedstawiony), ale koń, z którego podróżujący Szaweł rzekomo spadł. Rzekomo, bo raczej mało prawdopodobne, by Szaweł dosiadał konia w swej podróży. Autor Dziejów Apostolskich bynajmniej o tym nie wspomina. Zwierzę i leżący pod nim młodzieniec ogarnięci są światłem, które nagle zabłysło na niebie, a cała scena rozgrywa się w mroku i ciemności, choć Łukasz wyraźnie notuje, że miała ona miejsce w samo południe.
Wydaje się, że artystyczna wizja włoskiego malarza, do której jak każdy artysta miał przecież prawo, w dużej mierze wpłynęła na nasze postrzeganie wydarzenia damasceńskiego.