fot. M. Rosik
Królestwo Boże winno być jedną z naczelnych wartości, o które zabiegają chrześcijanie. Jeśli tak rzeczywiście będzie, wszystkie inne dobra będą im „przydane”. Nie należy dążyć do tego, co jest przedmiotem pożądania pogan; należy dążyć do celów wyznaczonych przez Boga. Jeśli ktoś całe swoje życie ukierunkowuje na sprawy królestwa, Bóg zatroszczy się o resztę. Dar królestwa Bożego łączy Jezus z ideą sprawiedliwości rozumianej w duchu, który przejawia się w całym Kazaniu na Górze. Człowiek jest sprawiedliwy wówczas, gdy w swych czynach odbija sprawiedliwość Boga. Nakazując „szukanie” królestwa Jezus wskazuje na potrzebę dynamicznego działania. Nie chodzi tylko o to, by na królestwo oczekiwać i biernie go wypatrywać, ale o podjęcie inicjatywy zaprowadzania i rozszerzania go.
Jezus wzywa swoich słuchaczy do całkowitego zdania się na Bożą Opatrzność. Przykłady życia chrześcijan, którzy żyli w ten właśnie sposób, można by mnożyć. Zatrzymajmy się na jednym, pochodzącym z początków chrześcijaństwa. Pod koniec II wieku pewien chrześcijanin z Aleksandrii pisze list do poganina imieniem Diogenet, w którym tak charakteryzuje życie wyznawców Chrystusa: „Chrześcijanie nie odróżniają się od innych ludzi ani jakimś specjalnym terytorium, ani językiem, ani zwyczajami. Nie zamieszkują osobnych miast, nie mają własnego języka, nie prowadzą jakiegoś osobliwego trybu życia… Mieszkają w swojej ojczyźnie, ale jakby byli cudzoziemcami; wykonują wszystkie obowiązki dobrego obywatela i nie uchylają się od żadnych ciężarów, ale czynią to jakby byli przyjezdnymi gośćmi. Każda obca ziemia jest dla nich ojczyzną, każda ojczyzna jest dla nich obcą ziemią. Tak jak wszyscy żenią się, wychodzą za mąż i rodzą dzieci, ale nigdy nie zabijają nowego życia. Mają wspólnotę dóbr, ale nie łoża. Żyją w ciele, ale nie według ciała. Żyją na tej ziemi, ale czują się obywatelami nieba. Są posłuszni ziemskim prawom, ale ich sposób życia wynosi ich ponad ziemskie prawo. Kochają wszystkich, a wszyscy ich nienawidzą. Są nieznani, a jednak ustawicznie padają na nich wyroki. Posyła się ich na śmierć, a oni w niej otrzymują życie. Są ubogimi, a wzbogacają wszystkich… Są pogardzani, a uważają to za tytuł do chwały… Gdy wyrządza się im krzywdę, oni błogosławią; gdy traktowani są haniebnie, oni odpowiadają szacunkiem. Mimo że czynią dobrze, karze się ich, jakby byli złoczyńcami. Gdy muszą znosić karę, cieszą się, jakby im ktoś dawał życie… Słowem chrześcijanie są tym dla świata, czym dusza dla ciała”. Wizerunek wierzących w Chrystusa, który wyziera z kart tego listu, przepełniony jest całkowitą ufnością w Bożą Opatrzność. Na pierwszym miejscu stoją sprawy królestwa Bożego, wszystkie ziemskie sprawy są mniej istotne.
Właściwie ułożona hierarcha wartości każe postawić królestwo Boże na jednym z naczelnych miejsc. W życiu duchowym ważna jest umiejętność, która pozwala zachować pewne ramy obiektywizmu w ocenie samego siebie. Chodzi o zdolność spojrzenia na siebie z pewnym dystansem. Gdy posiadamy tę umiejętność, wówczas rzeczy nabierają właściwych wymiarów: nie przypisujemy zbytniego znaczenia sprawom mało istotnym, ani nie bagatelizujemy rzeczy ważnych. Na co dzień bardzo łatwo o zachwianie tych proporcji. Stąd konieczna ufność wobec Boga; ufność na wzór tej, którą nosi w sercu dziecko wpatrzone w swego kochającego ojca.
Audycja „Głos na pustyni” w Radio „Wrocław” w każdą niedzielę o 6.50
Polub stronę na Facebook