Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie.
(Ga 5,13)
List do Galatów powstał pod koniec lat pięćdziesiątych I wieku po Chr., a więc niemal dziesięć lat po postanowieniach soboru jerozolimskiego dotyczących przyjęcia pogan do Kościoła. Został napisany przez Pawła celem napomnienia tych judeochrześcijan, którzy wciąż jeszcze domagali się obrzezywania wierzących w Chrystusa pochodzenia pogańskiego. Prawdopodobnie w roku 49 (lub nieco później), a więc w czasie, gdy cesarz Klaudiusz wypędził Żydów z Rzymu, w Jerozolimie doszło do zgromadzenia apostołów, zwanego soborem jerozolimskim lub soborem apostolskim. O całym przedsięwzięciu opowiada Łukasz (Dz 15,4–29), który wskazuje na powód tych obrad. Jest nim spór wszczęty w Antiochii przez nieznanych z imienia Judejczyków, dotyczący statusu nawróconych na chrześcijaństwo pogan.
Judeochrześcijanie zamierzali skłonić ich do obrzezania i zachowania przepisów Prawa Mojżeszowego. Z takim stanowiskiem nie mógł zgodzić się ani Paweł, ani Barnaba. Przybyli oni do Jerozolimy, by w gronie najwyższych autorytetów Kościoła wyjaśnić całą kwestię. Znakomitą rolę podczas zgromadzenia odegrali Piotr i Jakub, a dekret wieńczący obrady został skierowany do gmin w Antiochii, Syrii i Cylicji. Postanowienia dekretu, nakazujące powstrzymać się „od pokarmów ofiarowanych bożkom, od nierządu, od tego, co uduszone, i od krwi” (Dz 15,29), zasadniczo pokrywały się z wymogami stawianymi obcym, którzy zamierzali osiedlić się w Judei (Kpł 17–18). Okazuje się jednak, że po wizycie apostoła narodów w Galacji pojawili się tam inni wędrowni misjonarze, którzy twierdzili, że Paweł – jako nienależący do grona Dwunastu – nie głosi właściwej nauki. Zamęt, który powstał w umysłach Galatów, domagał się uporządkowania. Apostoł czyni to w sposób bardzo racjonalny, choć posługuje się nader emocjonalnym językiem. Nie waha się nazwać adresatów „głupimi” (Ga 3,1).
Paweł wyjaśnia relację pomiędzy wolnością a miłością. Najpierw jednak życzy swym przeciwnikom, aby nie tylko się obrzezywali, ale nawet „do końca okaleczyli” (Ga 5,12). To silne i bardzo emocjonalne życzenie nawiązuje do pogardy, jaką Żydzi okazywali kastratom. Bezpośrednio po tym stwierdzeniu apostoł stawia znaną zasadę: „Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie” (Ga 5,13). Przyjęcie Chrystusowej wolności ma służyć miłowaniu innych. Apostoł podkreśla tę prawdę w następnym wierszu: „Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Ga 5,14).
Rabini w podobny sposób wyjaśniali istotę Prawa Starego Testamentu. Według traktatu Szabat, pewien poganin przyszedł do znanego z rygoryzmu rabbiego Szammaja, by ten nauczył go całej Tory w tak krótkim czasie, w jakim człowiek ustać może na jednej nodze. Rabin użył linijki do pozbycia się intruza. Gdy ten pojawił się przed Hillelem, nieco bardziej liberalnie nastawiony nauczyciel przyjął go słowami: „Co tobie niemiłe, nie czyń drugiemu. To jest cała Tora. Wszystko inne jest jej wyjaśnieniem. Idź i ucz się!”. Sam Jezus również istotę Prawa wyjaśniał odwołaniem się do przykazania miłości Boga i bliźniego (por. Mk 12,31). Warto wspomnieć, że Szammaj i Hillel byli niemal współcześni Jezusowi.
Paweł kończy zachętę do mądrego korzystania z wolności napomnieniem, które przybiera surowy ton: „A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (Ga 5,15). Pożarcie przez innych w Starym Testamencie uznawane było za symbol strasznego losu niegodziwców. Autor mądrościowej Księgi Przysłów przestrzegał: „Jest plemię o zębach jak miecze, o zębach trzonowych jak noże, by wygryźć uciemiężonych z kraju, a spośród ludzi nędzarzy” (Prz 30,14). Aby Galatów nie spotkał taki los, winni używać wolności w służbie miłości: „miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie” (Ga 5,13).
Pawłowe zawołanie wskazuje, że istnieje swoiste sprzężenie zwrotne pomiędzy miłością i służbą. W świecie chrześcijańskich wartości jedno nie może istnieć bez drugiego. Miłość bez służby drugiemu pozostaje zdeklarowanym frazesem. Służba bez miłości zamienia się w serwilizm lub – co najwyżej – w filantropię zagłuszającą sumienie. Innymi słowy: miłość wyraża się poprzez służbę, a służba – nawet ta nieudolna – jest wyrazem miłości.