(12.02.2017)
Modlitwy niewysłuchane?
Rudolf Höss, jeden z największych zbrodniarzy wojennych, miał bardzo pobożnych rodziców. Kochali swego syna, zapewniając mu poczucie bezpieczeństwa i religijne wychowanie. Jako mały chłopiec, Rudolf pojechał wraz z ojcem na pielgrzymkę do Lourdes. W pewnym momencie chłopak zobaczył, że jego ojciec płacze. Nie wiedział dlaczego. Nieco później sprawa się wyjaśniła. Troskliwy ojciec ze wzruszeniem modlił się za syna, by ten wyrósł na szlachetnego i prawego człowieka. Jego marzeniem było, by syn wstąpił do seminarium i został kapłanem.
Zło, którego dokonał komendant Rudolf Höss w obozie zagłady w Auschwitz-Birkenau, jest nie do opisania. Obóz koncentracyjny stał się z czasem największym na świecie obozem masowej eksterminacji. Zgładzono w nim około półtora miliona ludzkich istnień… Czy modlitwa ojca nazistowskiego zbrodniarza pozostała całkowicie bezskuteczna? Tuż przed wykonaniem wyroku śmierci, na który został skazany Höss w 1947 roku, odbył długą, bo niemal trzynastogodzinną spowiedź. Z Bogiem jednał go jezuita, ojciec Władysław Lohn, który później udzielił mu Komunii świętej. W taki sposób zakonnik zaopatrzył oprawcę na ostatnią drogę…
„Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze” (Mt 5,25) – zachęcał Jezus. Rudolf Höss zdążył to uczynić. Może właśnie dzięki gorącej modlitwie własnego ojca w Lourdes.