Znad Jordanu na krzyż (12.01.2020)

Ewangelista Mateusz ukazuje historię Jezusa paralelnie do dziejów Izraela. Jak Izraelici wracając z niewoli egipskiej wkraczali do ziemi obiecanej, przekraczając Jordan i rozpoczynając w ten sposób nowy okres w dziejach narodu, tak teraz Jezus wkracza w wody Jordanu, by rozpocząć w ten sposób swą publiczną działalność. Licząca dwieście pięćdziesiąt kilometrów długości rzeka była świadkiem wielu istotnych wydarzeń w historii zbawienia. Tym razem Jan udziela w niej chrztu nawrócenia.

Jezus jako bezgrzeszny takiego chrztu nie potrzebował. Rodzi się więc pytanie o znaczenie całego wydarzenia. Dlaczego bezgrzeszny Jezus przyjmuje chrzest nawrócenia? Częściową odpowiedź znajdujemy w samym tekście Ewangelii. Jezus tłumaczy Janowi, iż „godzi się wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3,15). Należałoby widzieć tu zapowiedź chrztu chrześcijańskiego. Aby podkreślić jego konieczność, sam Jezus wchodzi w wody Jordanu. Inni bibliści uzasadniają, że Jezus, choć sam nie potrzebował chrztu, przyjął go, by dać przykład, iż tak postąpić należy. Chrzest nawrócenia był bowiem znakiem, że osoba przyjmująca go wchodzi na drogę walki ze złem. Jezus taką walkę rozpoczynał, bo przecież następna scena rysowana piórem ewangelisty to kuszenie Jezusa na pustyni.

Osobiście najbardziej lubię trzecią interpretację. Izraelici przyjmując chrzest wyznawali swoje grzechy, symbolicznie zostawiając je w wodach Jordanu. Jezus wszedł do rzeki, by symbolicznie zabrać grzechy Izraelitów i ponieść je na krzyż. Przez swą śmierć rzeczywiście otworzył drogę do nieba, które symbolicznie rozwarło się już podczas Jego chrztu.