Chrześcijanie w VII w. byli przekonani, że potrafią dokładnie zlokalizować dom Maryi i Józefa. Opat o imieniu Arkulf odwiedził to miejsce około 670 roku. Tak wspomina swoją wizytę: „Miasto Nazaret położone jest na górze i posiada wiele budowli z kamienia. W jego obrębie są również dwa bardzo wielkie kościoły: jeden, w centrum miasta, osadzony jest na dwóch łukach, gdzie ongiś znajdował się dom, w którym Pan nasz i Zbawiciel był wychowany”.
Kościół św. Józefa, którego obecna bryła pochodzi z 1914 roku, stanął dokładnie ponad fundamentami domu mieszkalnego, pochodzącego bezsprzecznie z I stulecia. Wydaje się, że budynek nie różniący się początkowo niczym od innych domostw, bardzo wcześnie został przystosowany do potrzeb chrześcijańskiego kultu.
W VI w. istniał tu kościół pod wezwaniem „Ecclesia Nutritionis” – „Kościół Karmienia” Jezusa. Najciekawszym jego elementem jest basen wykorzystywany prawdopodobnie do liturgii chrzcielnej. Powstał on przypuszczalnie z przebudowanej nieco żydowskiej mykwy. W dno basenu wmurowano bazaltowy kamień, na którym stawał przyjmujący chrzest katechumen, utożsamiając się z Chrystusem, „kamieniem węgielnym Kościoła”. Specyficzny rowek w mozaice pokrywającej dno – to Jordan, przez który niegdyś przechodził naród wybrany i w którym ochrzczony został sam Jezus. Siedem stopni prowadzących na dno basenu ma podwójne znaczenie: symbolizuje siedem darów Ducha Świętego, a także wskazuje na motyw zmartwychwstania. Katechumen zanurzał się w wodzie, schodząc po schodkach i wynurzał jako „nowe stworzenie w Chrystusie”. A wszystko to na wzór Chrystusa, który zanurzył się w otchłań śmierci i powstał jako Zmartwychwstały. Tak przecież rozumiał chrzest św. Paweł, apostoł narodów, gdy pytał: „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6,3-4).
W samym kościele warto zwrócić uwagę na freski i witraże. Freski przedstawiają dwie sceny z życia Józefa: jego sen i śmierć. Witraże natomiast obrazują niektóre wezwania z Litanii do św. Józefa. Jeden z nich przedstawia zaślubiny z Maryją.
Apokryficzna Ewangelia Pseudo-Mateusza, utwór pochodzący prawdopodobnie z VI wieku, zawiera ciekawą notkę dotyczącą Józefa, którego dom stał w miejscu dzisiejszego kościoła: „Józef pracował przy budowie w nadmorskim mieście, Kafarnaum; był bowiem cieślą. Przebywał tam przez dziewięć miesięcy, a wróciwszy do domu zastał Maryję brzemienną. Przejęty i strapiony zawołał: Panie, Panie, przyjmij ducha mego, ponieważ lepiej jest dla mnie umrzeć niż żyć!”. Chyba nikogo nie dziwi taka reakcja mężczyzny, którego Biblia nazywa „sprawiedliwym”. Nieznany z imienia autor apokryfu, powstałego prawdopodobnie w Galii, w taki właśnie sposób odniósł się do informacji zapisanej na kartach kanonicznej Ewangelii Mateusza: „Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1,18).
Zwolennikom fabularnych filmów, ukazujących barwnie wydarzenia związane z narodzinami Jezusa, zwłaszcza oburzenie mieszkańców Nazaretu faktem, iż Maryja oczekuje Dziecka, pospieszmy od razu z wyjaśnieniem. Maryja była już zaślubiona Józefowi, a ten był Jej mężem, nikt więc z mieszkańców galilejskiego miasteczka nie powinien się dziwić Jej brzemiennemu stanowi. Raczej składano Jej gratulacje. Tylko Józef miał prawo do oburzenia, zdziwienia, niedowierzania… W Palestynie czasów Józefa i Maryi małżeństwo zawierano na dwuetapowej drodze. Etap pierwszy to zawarcie małżeństwa w obecności świadków. Sporządzano wówczas odpowiedni dokument. Małżonkowie po zawarciu małżeństwa mieszkali oddzielnie przez dwanaście miesięcy. Drugi etap zaślubin to uroczyste przeprowadzenie pani młodej do domu pana młodego. Józef i Maryja mieszkali jeszcze osobno, gdy ta zaczęła oczekiwać na narodziny poczętego Jezusa. Jednak dziecko poczęte przed wspólnym zamieszkaniem uważane było za prawowite. Dla historycznej prawdy należałoby wyciąć więc z filmów fabularne kadry ukazujące mieszkańców Nazaretu z kamieniami w rękach, wymierzonymi w Maryję.
Fakt, iż Maryja była brzemienna nie powinien dziwić nikogo ze społeczności Nazaretu, chyba że wszyscy wiedzieli, iż to nie Józef był ojcem. Jeśli ktoś miałby rzucić cień podejrzeń na Maryję, to właśnie Józef. On jednak „był człowiekiem sprawiedliwym”. Nie rozumiał całej sprawy i postanowił potajemnie oddalić Maryję. Zgodnie z Prawem, powinien Jej wręczyć get– list rozwodowy. Sprawiedliwość Józefa przejawia się najpierw w jego odpowiedzialności w podejmowaniu decyzji. Nie była to zemsta ani odwet za to, co – jak mógł sądzić – wydarzyło się w życiu Maryi. Jego decyzja o odejściu jest wyrazem sprawiedliwości uformowanej przez miłosierdzie. Gdyby pozostał przy decyzji rozstania się z Maryją, mógłby – zgodnie z żydowskim prawem – liczyć na zatrzymanie wiana małżonki, a także na odzyskanie mocharu– ceny, którą zapłacił przy zaślubinach. Względy materialne nie wchodziły jednak w grę.
Szczęśliwie boska interwencja skłoniła go do zmiany decyzji. Anielski głos przemawiający we śnie sprawił, że Józef przyjął iście ojcowską postawę. Wziął swoją małżonkę do siebie. Tym samym Jezusa uznał za swego Syna.
W starożytnym Izraelu panował piękny zwyczaj przyjęcia noworodka do grona rodziny. Ojciec tuż po narodzinach sadzał dziecko na swe kolana i tym symbolicznym gestem uznawał je za swoje. Przypuścić należy, że tak też postąpił nazaretański cieśla. Nic więc dziwnego, że po latach Józefa, który oddawał się pieczołowicie ojcowskim obowiązkom, zaboleć mogły słowa dwunastoletniego Nauczyciela świątynnych mędrców: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w domu mojego Ojca?” (Łk 2,49). Jezus nie mówił przecież o Józefie.
Kilkaset metrów od kościoła św. Józefa znajduje się dawna synagoga, do której mógł uczęszczać Jezus. Około 570 roku nieznany z imienia pielgrzym z Piacenzy wspominał swe wędrówki po Ziemi Jezusa: „Kontynuowaliśmy naszą podróż do Nazaretu, miasta, w którym wydarzyło się tak wiele cudów. W synagodze znajduje się księga, w której Pan pisał swój alfabet, a także ława, na której siedział wraz z innymi dziećmi. Chrześcijanie mogą podnieść ją i przenieść, lecz Żydzi nie są w stanie jej ruszyć, ani nie mogą jej wynieść na zewnątrz”.
Dziś nikt już nie znajdzie w Nazarecie szkolnego zeszytu Jezusa ani ławki, w której zasiadał. Budynek synagogi wznosi się obok niewielkiego kościółka obrządku melchickiego, na zachód od kościoła św. Józefa. W języku arabskim kościółek nosi nazwę „Madrasat al-Masihi”, czyli „Szkoła Mesjasza”. Ma on wymiary 9 na 8 metrów i zbudowany jest na planie prostokąta. To właśnie z tego miejsca po swym publicznym wystąpieniu Jezus miał być wyprowadzony na górę, z której rozgniewany tłum zamierzał Go strącić.
Polub stronę na Facebook