„Bliskie spotkania z diabłem? Góra Kuszenia”, Nowe Życie 526 (2019) 3, 22-23
Gdyby hipotetyczny wędrowiec zagubił się na Pustyni Judzkiej, znaleźć by się mógł na Górze Kuszenia, Dżabal Quruntul. Góra oddalona jest zaledwie cztery kilometry od Jerycha. Na półtora wieku przed Chrystusem góra była świadkiem niesławnego zabójstwa Szymona Machabeusza, przywódcy żydowskiego powstania przeciw narzucającym swą władzę potomkom Aleksandra Wielkiego. Wódz wojska syryjskiego Bakchides wystawił tu zamek, do którego ściągnął podstępnie Szymona gubernator Jerycha, by tam odebrać mu życie. Ostatecznie jednak i tak Żydzi odnieśli zwycięstwo w powstaniu. Po latach zamek Bakchidesa runął w gruzach. Podobny los spotkał dwie inne twierdze, wystawione tu przez krzyżowców. Zamki przetrwały zaledwie dwa wieki. W trzynastym stuleciu prawosławni mnisi wystawili przyczepiony do skały klasztor, który w XIX w. przebudowano na klasztor św. Jerzego Koziby, mnicha, który przybył tu z Cypru, by na pustyni prowadzić ascetyczne życie.
Jednak góra ta znana jest przede wszystkim z Jezusowych potyczek z diabłem. Przed rozpoczęciem swej publicznej działalności Jezus czterdzieści dni przebywał na pustyni, gdzie wśród modlitw i postów przygotowywał się do swej misji. Trzy pokusy i trzy zwycięstwa Syna Bożego.
Ewangeliści opowiadają, że kiedy Jezus odczuł głód, ukazał Mu się szatan z pokusą: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem” (Mt 4,3). Jezus odrzucił tę pokusę. Mógł za pomocą cudu zapewnić sobie pożywienie, jednak nie uczynił tego. Ukazał przez to, że chleb zdobywa się przez pracę, przez trud, a tym samym, że dążenie do osiągnięcia rzeczy istotnych w życiu zawsze wiąże się z poświęceniem. Przekleństwo pierwszych rodziców, którym jest wysiłek związany z pracą, stało się narzędziem uszlachetnienia, podobnie jak dłuto w rękach mistrza wydobywa z marmuru genialne kształty tchnące klasycznym pięknem. Jezus mógł zamienić kamień w chleb, jednak wolał pokazać, że to ma prawdziwą wartość, do czego dąży się przez pracę i w co wkłada się choć odrobinę serca.
Jezusowa odpowiedź szatanowi „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4,4) nasuwa myśl o wędrówce Izraelitów przez pustynię ku ziemi ich marzeń. W czasie tej wędrówki również odczuwali głód, jednak Bóg wpadł na pomysł posyłania im pokarmu o nieznanym dla nich smaku i kształcie. Dlatego pytali „man-hu?” – „co to jest?”, i stąd przekonanie, że Bóg karmił swój lud manną. Izraelici musieli zaufać wówczas Jahwe, gdyż tylko w ten sposób osiągnąć mogli cel swej podróży. Jezus – idąc tym samym śladem – ukazuje pełnię zaufania. Czyż nie wzywał swych uczniów: „Nie troszczcie się zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść?”
Druga pokusa, by rzucić się w dół z narożnika świątyni, związana z irracjonalnym pokonaniem lęku wysokości, stanowi kolejny pomost między pustynną wędrówką Izraelitów a początkiem działalności Jezusa. W szorstkiej, acz rzeczowej odpowiedzi Jezusa „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Mt 4,7) pobrzmiewa echo Księgi Powtórzonego Prawa: „Nie będziecie wystawiali na próbę Pana, Boga waszego” (Pwt 6,16). Natchniony autor wspomina dzień upamiętniony w tradycji Izraela jako „massa”, czyli „doświadczenie” szemrania i narzekania przeciw Bogu: „Dlaczegoście wywiedli nas z Egiptu i przyprowadzili na to nędzne miejsce, gdzie nie można siać, nie ma drzew figowych ani winorośli, ani drzewa granatowego, a nawet nie ma wody do picia?” (Lb 20,4-5).
Bóg okazał litość tęskniącym za widokiem piramid Żydom i Mojżesz dwukrotnym uderzeniem laski w skałę wyprowadził zeń wodę. Pan jednak surowo osądził braci-przywódców. Ani Mojżesz, ani Aaron nie weszli do Ziemi Obiecanej. Na czym polegał ich grzech? Wprawni w tłumaczeniach rabini podają różne motywy. Zdaniem Jicchaka Meira z Góry Kalwarii Mojżesz nie posłuchał rozkazu Pana. Gdy Ten nakazał mu, by przemówił do skały, Mojżesz uderzył w nią laską. Cel co prawda został osiągnięty – woda popłynęła – ale takie zdarzenie można wytłumaczyć względami naturalnymi, więc Bóg nie został dostatecznie uwielbiony.
Trzecia pokusa dotyczy władzy: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon” (Mt 4,9). Szatan chce okazać się hojny! W przypływie największej szczodrości królowie ziemscy oferowali co najwyżej połowę swego królestwa (patrz: Herod). Diabeł wystawia ofertę wszystkich królestw świata. A to dużo więcej niż kolorowe pałace z półokrągłymi kopułami, przedstawiane przez reżyserów tandetnych filmów, którzy odważyli się użyć Ewangelii jako scenariusza, i dużo więcej niż błyszczące skarby Ali Baby, zaczarowane lampy Alladynów i klejnoty Sindbada. Chodzi o panowanie nad całym stworzonym światem. Jezus odsuwa tę pokusę powołując się na nakaz oddawania czci jedynie Bogu, a ostatecznie i tak otrzymuje całą władzę i Jemu poddane są wszystkie królestwa świata.
W kontekst Jego panowania wpisuje się motyw władzy, która przekazana została Mu przez Ojca: „Dana Mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi” (Mt 28,18). W tych słowach Jezusa łatwo znaleźć echo wizji Syna Człowieczego namalowanej przez Daniela: „Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a królestwo Jego nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,14). Wizja proroka spełnia się w osobie Jezusa: to właśnie Jemu Przedwieczny przekazuje wszelką władzę, która ma charakter królewski i trwać będzie wiecznie. Jego władza nie jest ograniczona, gdyż obejmuje „niebo i ziemię”, a fraza ta w Starym Testamencie oznacza całość stworzonego świata. Jej zapowiedzią była już ziemska działalność: Jezus przemawiał jak ten, który ma władzę; posiadał władzę odpuszczania grzechów i władzę nad demonami; tę samą władzę przekazał uczniom.