09.08. Teresa Benedykta od Krzyża – Edyta Stein, patronka Europy

Zapomniana święta

Edyta Stein to osoba, która łączy w sobie wiele tradycji. Jednocześnie była Prusaczką, Niemką, Żydówką i wreszcie zakonnicą, którą beatyfikował i kanonizował Jan Paweł II. Właśnie mija 20 lat od ogłoszenia jej patronką Europy. Skąd tak wielkie znaczenie tej kobiety w świecie? Kim była i dlaczego dziś tak niewiele się o niej mówi? Jak została i czy została zapamiętana w społeczności żydowskiej? Posłuchajmy. Audycja Radia Wrocław.


Realizacja i montaż:

  • Piotr Kaszuwara

Bohaterowie:

  • Anna Błaut – jako Edyta Stein, aktorka z Wrocławskiego Teatru Współczesnego
  • Ks. Jerzy Witek – założyciel i prezes Towarzystwa im. Edyty Stein we Wrocławiu
  • Ks. prof. Mariusz Rosik – biblista, Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu
  • Jerzy Kichler – były Przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP i we Wrocławiu

Muzyka:

  • Mateusz Rybiński – klarnet

Edyta Stein. Siedem blasków świętości

Blask pierwszy

Postać Edyty Stein zafascynowała mnie jeszcze w czasie studiów filozoficznych. Ostatecznie przecież młodzieńcze lata swojego życia – w tym część studenckiego okresu – spędziła w moim mieście, tu, we Wrocławiu. Tu stał jej rodzinny dom przy ulicy Nowowiejskiej, tu uczęszczała do synagogi (przy ulicy św. Antoniego) zanim jeszcze porzuciła judaizm, tu chodziła do szkół, tu wstąpiła na uniwersytet i tu po swym nawróceniu wiele godzin spędziła w kościele św. Michała, tuż obok jej rodzinnego domu. Najbardziej cieszył mnie fakt, że – jak wspomina w swych zapiskach – lubiła wieczorami spacerować po Wyspie Tumskiej, pośród długich cieni rzucanych przez światła staromodnych dziś latarni. I jeszcze to, że niekiedy siadała na parapecie w budynku uniwersyteckim i długo wpatrywała się w nurt Odry.

Edyta Stein urodziła się w 1891 roku w rodzinie żydowskiej (a więc wyznania mojżeszowego), jednak w wieku 14 lat wybrała ateizm. Studiowała germanistykę we Wrocławiu i filozofię u Husserla w Getyndze. Swoje nawrócenie na katolicyzm przeżyła w ciągu jednej nocy (choć sam proces zaczął się dużo wcześniej), gdy w domu swej przyjaciółki trafiła na książkę Życie św. Teresy napisane przez nią samą. Zamykając ostatnią kartę powiedziała To jest prawda  i następnego dnia poprosiła o chrzest.

 

Blask drugi

Podczas kilkuminutowego zwiedzania, w gronie przyjaciółek, katedry katolickiej we Frankfurcie nad Menem w roku 1916 uderzyło Edytę Stein zachowanie pewnej kobiety, która weszła do świątyni z wielkim koszem w ręku, najwidoczniej prosto z targu, uklękła w ławce i w wielkim skupieniu zaczęła się modlić. Dla Edyty było to coś zupełnie nowego. Wiedziała, że w zborach protestanckich czy synagogach wierni zbierają się na nabożeństwo i wspólnie się modlą. Nikt jednak nie wstępuje – według niej – ani do synagogi, ani do kościoła protestanckiego w ciągu tygodnia, prosto od swoich zajęć, żeby się tam prywatnie modlić. Tymczasem tutaj przyszedł ktoś, wprost z codziennego życia, do pustego kościoła, ot tak – na poufną rozmowę. I Edyta dodaje: To mi utkwiło na zawsze w pamięci.

 

Blask trzeci

Celem, jaki założyła sobie Edyta Stein w Getyndze było dostanie się na seminarium naukowe Edmunda Husserla. Zapoznała najpierw Adolfa Reinacha, prywatnego docenta filozofii. Reinach pełnił rolę łącznika między Husserlem a studentami. Gdy w końcu przyszedł czas spotkania Edyty z jej mistrzem (tak go później nazywała), udała się na seminarium filozofii: Po omówieniu spraw ogólnych Husserl wzywał nowych pojedynczo do siebie. Gdy wymieniłam swe nazwisko, powiedział: Doktor Reinach wspominał mi o pani. Czy czytała już pani coś z moich rzeczy? – „Logische Untersuchungen” – Całe „Logische Untersuchungen”? – Tom drugi cały – Cały drugi tom? To było bohaterstwo! – powiedział z uśmiechem. Tak zostałam przyjęta.

Blask czwarty

Od 1909 roku Edyta Stein studiowała germanistykę na uniwersytecie we Wrocławiu. Był to czas poważnej pracy, ale i przepięknego życia towarzyskiego. Edyta decydowała się niejednokrotnie na niekonwencjonalne kroki. Dla przykładu – wybrała wykłady z psychologii eksperymentalnej u profesorów Hoenigswalda i Sterna, których słuchaczami byli jedynie mężczyźni. Na tamte czasy była to decyzja radykalnej emancypantki. Pewnego dnia podczas wykładu usłyszała: Gdy mówię: Moi Panowie, mam, oczywiście, na myśli i tamtą Panią.

Blask piąty

Co tak zachwyciło w Getyndze młodą adeptkę filozofii? Wydaje się, że całość życia studenckiego, we wszystkich jego odcieniach: zarówno wykłady, jak i życie towarzyskie, nowe przyjaźnie, studenckie spacery czy górskie wędrówki. Na jedną z nich wybrała się ze swą przyjaciółką Różą Gutmann. Zamierzały zwiedzić okolice Weimaru. Trzeciego dnia wędrówki pogoda się popsuła: deszcz stawał się coraz bardziej uciążliwy, w związku z czym i miny piechurek nieco się wydłużyły. Gdy w końcu późnym wieczorem dotarły do jakiejś wioski, okazało się, że trudno dostać nocleg. Dopiero po długich poszukiwaniach ktoś zlitował się nad nieszczęsnymi studentkami i udzielił im schronienia. Edyta wspomina: Spytałyśmy życzliwego gospodarza, gdzie właściwie jesteśmy. Manebach – nazywała się ta dziura. Manebach – brzmiało to tak rozwlekle, jak ten nie kończący się deszcz i ta nie kończąca się droga. Miałyśmy znów dość humoru, by śmiać się z tego serdecznie.

 

Blask szósty

Oprócz Edmunda Husserla coraz większym autorytetem wśród fenomenologów cieszył się Maks Scheler. Towarzystwo Filozoficzne zapraszało go co roku na kilka tygodni wykładów. Ponieważ uniwersytet w Monachium zabrał mu prawo wykładów (z powodu skandalu związanego z jego sprawą rozwodową), nie mógł również oficjalnie wykładać w Getyndze. Dlatego spotkania zazwyczaj odbywały się w jakimś hotelu lub kawiarni. Scheler nie bardzo radził sobie z rozplanowaniem czasu, dlatego pod koniec jego wizyty w Getyndze spotkania odbywały się każdego wieczoru. Po części oficjalnej zostawał jeszcze w gronie pytających i długo w noc wyjaśniał tajniki filozofii.

Blask siódmy

Praca doktorska Edyty Stein, traktująca o zagadnieniach wczucia się, ukazała się w 1917 roku. Znamienne, że nawet wtedy Edyta nie straciła nic ze swej skromności i dobroduszności. Kiedy po obronie pracy doktorskiej z wynikiem summa cum laude została zaproszona do kawiarni przez swego przyjaciela, okazało się, że ten nie wziął ze sobą pieniędzy. Plotka głosi, że aby nie spowodować zakłopotania towarzysza wobec innych, dyskretnym ruchem pod blatem stolika wręczyła mu swoją portmonetkę.

 

***

Przed Najświętszym

Edyta Stein jako młoda dziewczyna zainteresowała się sztuką. Był to czas, kiedy porzucając judaizm i świadomie wybierając ateizm rozpoczęła studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Początkowo wybrała germanistykę i psychologię, z czasem jej zainteresowanie przeciągnęła filozofia. Otóż właśnie jako studentka Edyta wybrała się pewnego razu z przyjaciółkami do Frankfurtu. Postanowiły zwiedzić katedrę, zwracając uwagę przede wszystkim na rzeźby i obrazy. Gdy jednak Edyta weszła do kościoła, jej uwaga skupiła się nie na dziełach sztuki, lecz na modlącej się kobiecie, którą studentki kilka minut wcześniej widziały na targu. Kosz z owocami stał przed ławką, w której przysiadła na chwilę kobieta – jak można sądzić z wyglądu – z jednej z pobliskich wiosek. Zamknęła oczy i zatopiła się w modlitwie. Edyta Stein nie mogła oderwać od niej wzroku. „Ona przecież z kimś rozmawia, choć tu nikogo nie ma” – myślała. Nie wiedziała jeszcze wtedy, czym jest tabernakulum ani na czym polega adoracja Najświętszego Sakramentu. Do sceny tej powracała potem wielokrotnie w swoich wspomnieniach. Ostatecznie widok pełnej miłości do Jezusa Eucharystycznego kobiety stał się jednym z impulsów do późniejszego nawrócenia przyszłej Teresy Benedykty od Krzyża, dziś patronki Europy.

„Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” – wyjaśniał niegdyś Jezus apostołom. Trwanie na adoracji Najświętszego Sakramentu tu nic innego, jak zanurzanie się w Bożej obecności. Tego doświadczenia nie mógł znać psalmista, choć jego słowa dobrze oddają klimat modlitwy adoracyjnej:

„Panie, przenikasz i znasz mnie cały,
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka przenikasz moje zamysły,
Widzisz moje działanie i mój spoczynek,
I wszystkie moje drogi są Ci znane.
Choć jeszcze nie ma słowa na moim języku,
Ty, Panie, już znasz je w całości” (Ps 139, 1-4).

Doświadczenie mistycznej obecności Boga podczas adoracji tysiące razy natomiast było udziałem Jana Vianney, który zwykł mawiać, że gdybyśmy wiedzieli, czym jest Eucharystia, musielibyśmy umrzeć ze szczęścia. Właśnie dlatego wieki temu św. Tomasz z Akwinu dowodził, że aniołowie zazdroszczą nam jednego – iż możemy przyjmować Jezusa w Eucharystii.

O sympozjum z okazji rocznicy urodzin świętej w 2018 r. zob. tutaj

O dramacie Mariana Skutnika „Synagoga 22” zob. tutaj

Polub stronę na Facebook