Każdy, kto choć raz jechał nocą drogą z Tel Awivu do Jerozolimy, nie zapomni nigdy otaczającego go krajobrazu. W mroku widać jedynie zarysy wzgórz. Są łagodne, piaskowego koloru. I gdy zaczyna się już wydawać, że krajobraz jest jednolity, wręcz monotonny, oto nagle zza pagórków wyłania się prawdziwa góra, wyniosła – a na nie tysiące świateł sączących się z okien domów budowanych z białego kamienia. Miasto. Jerozolima. Zapewne zauroczony takim widokiem Jezus mówił: „Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nikt nie zapala światła i nie stawia go pod korcem, lecz na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu” (Mt 5,14-15).