Dla wrocławskiej „Niedzieli”
Gdzie jest Twoja Biblia?
Za szybą, aby się nie zakurzyła? Czy może właśnie zakurzona na bibliotecznej półce pomiędzy przewodnikiem Pascala po Grecji a książką kucharską? A może dokładnie nie wiesz? Pamiętasz tylko, że gdzieś tu była… A może zwyczajnie nie masz osobistego egzemplarza? Gdy na wykładzie z Nowego Testamentu proszę studentów o otwarcie Ewangelii, niemal połowa sięga po… telefon.
Cezary z Arles, biskup żyjący w V wieku, pytał: „Co wydaje się Wam większe i bardziej znamienite: słowo Boga czy Ciało Chrystusa? Jeśli chcecie na to pytanie udzielić poprawnej odpowiedzi, musicie odrzec, że słowo Boga nie jest w niczym mniejsze od Ciała Chrystusa”. Był czas w Kościele, gdy w niektórych diecezjach ze względu na szacunek Pismo Święte przechowywano w tabernakulum obok Najświętszego Sakramentu. Jak w Komunii Świętej spotykasz żywego Jezusa pod postacią chleba, tak na kartach Biblii spotykasz Go pod postacią słowa. Bo przecież On jest Słowem Wcielonym! Dziś każdy z nas może posiadać własną Biblię. Czy jednak nie jest to dar niedoceniany?
Biblia jest podobna do Boga. Nie pozwala, by ją poznawano i zgłębiano do samego dna. Jej lektura może stać się fascynującą przygodą odkrywania Boga, który wychyla swe oblicze zza kształtu liter, słów, zdań… Oto właściwa droga do odmiany serca. Droga, o jakiej pisał ojciec pustyni o imieniu Pojmen: „Woda z natury jest miękka, a kamień twardy: ale jeśli zawiesić naczynie nad kamieniem, wyciekające krople drążą kamień. Tak też i Słowo Boże jest miękkie, a nasze serca twarde. Ale jeżeli człowiek często słucha Słowa Bożego, serce mu się otwiera”.
Gdzie jest Twoja Biblia? Może otwarta na Twoim biurku? Może na nocnym stoliku, abyś mógł kontynuować lekturę tuż przed zaśnięciem? A może przy lampie, przy której najchętniej się modlisz?
PDF tekstu: tu.