Czy kult świętych w ogóle ma jakieś biblijne podstawy? Okazuje się, że owszem. Ponieważ jednak nie jest naszym celem przedstawianie dogłębnego teologicznego traktatu na temat kultu świętych, zasygnalizujmy jedynie w ogromnym skrócie kilka biblijnych fragmentów, które stoją u podstaw katolickiego nauczania o kulcie należnym świętym. Rozpocznijmy od podstaw kultu maryjnego, by następnie wskazać szerszą perspektywę, dotyczącą innych świętych.
W przepięknym hymnie uwielbienia Boga, biorącym tytuł od łacińskiego przekładu, zwanym Magnificat, w ustach Maryi pojawia się zdanie: „Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia” (Łk 1,48). Jeśli ktoś szczyci się być wyznawcą Chrystusa twierdząc, że jego wiara opiera się na Biblii (niekoniecznie na Tradycji Kościoła), winien błogosławić Maryję. Kto tego nie czyni, ten dopuszcza się zaniedbania; nie wypełnia tego, do czego zachęca Biblia.
Stojący pod krzyżem Jezusa Jan apostoł słyszy słowa swego Mistrza: „Oto Matka twoja” (J 19,27). Badania egzegetów prowadzą do wniosku, że Jan jest przedstawicielem rodzącego się Kościoła, czyli wszystkich wierzących. Skoro Jezus daje Janowi Maryję za Matkę, a Jan jest reprezentantem nas wszystkich, to trzeba przywołać czwarte przykazanie Dekalogu: „Czcij ojca i matkę swoją”. Przy takim toku rozumowania każdy chrześcijanin winien okazywać cześć Maryi.
***
Błogosławieństwa to najpewniejsza droga do świętości
***
Kolejne argumenty biblijne dotyczą kultu świętych w ogólności. W Kościele katolickim polega on zasadniczo na trzech praktykach: naśladownictwie, szacunku okazywanemu wizerunkom (obrazom) świętych i zwracaniu się do świętych (potocznie nazywanym „modlitwą do świętych”). Co na to Biblia?
Autor Listu do Hebrajczyków długi passus swoich wywodów poświęca na ukazanie wielkiej wiary bohaterów starotestamentowych. Zaczyna swą refleksję od stwierdzenia ogólnego: „Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). Po nim następuje seria bohaterskich przykładów wiary dla chrześcijan. Są wśród nich Abel, Henoch, Noe, Abraham, Sara, Izaak, Jakub, Józef, Mojżesz, Rachab, Gedeon, Barak, Samson, Dawid, Samuel, prorocy i ci, którzy
przez wiarę pokonali królestwa, dokonali czynów sprawiedliwych, otrzymali obietnicę, zamknęli paszcze lwom, przygasili żar ognia,uniknęli ostrza miecza i wyleczyli się z niemocy, stali się bohaterami w wojnie i do ucieczki zmusili nieprzyjacielskie szyki. Dzięki dokonanym przez nich wskrzeszeniom niewiasty otrzymały swoich zmarłych. Jedni ponieśli katusze, nie przyjąwszy uwolnienia, aby otrzymać lepsze zmartwychwstanie. Inni zaś doznali zelżywości i biczowania, a nadto kajdan i więzienia. Kamienowano ich, przerzynano piłą, przebijano mieczem; tułali się w skórach owczych, kozich, w nędzy, w utrapieniu, w ucisku – świat nie był ich wart – i błąkali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi. A ci wszyscy, choć ze względu na swą wiarę stali się godni pochwały, nie otrzymali przyrzeczonej obietnicy, gdyż Bóg, który nam lepszy los zgotował, nie chciał, aby oni doszli do doskonałości bez nas (Hbr 11,33-40).
Wszystkich tych bohaterów wiary nazwać można świętymi Starego Testamentu. Autor listu wzywa do naśladowania ich wiary, a właśnie naśladownictwo to jeden z najistotniejszych elementów katolickiego kultu świętych. Sprecyzujmy od razu: chodzi o naśladownictwo postawy wiary, niekoniecznie zaś konkretnych czynów poszczególnych świętych. Nie byłoby na przykład rozsądne, gdybyśmy wszyscy weszli na drzewa i zamieszkali na nich, naśladując Szymona Słupnika!
W Starym Testamencie zapisano przykazanie:
„Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą” (Wj 20,4-5; por. Pwt 5,8-10).
Katolicy jednak wieszają obrazy świętych w kościołach czy na ścianach swoich domów. Dlaczego?
Historia dyskusji, a niekiedy wręcz kłótni zwolenników czci obrazów świętych i ich przeciwników jest fascynująca i pełna zwrotów akcji! Można wręcz nakręcić o niej film przypominający kryminał. Zainteresowani sięgną zapewne do podręczników historii Kościoła, natomiast tu ograniczymy się jedynie do przytoczenia owoców tej dyskusji. Za czasów Starego Testamentu „Boga nikt nigdy nie widział” (J 1,18), jednak za czasów Nowego Przymierza Bóg ukazał swą twarz! Jest to twarz Jezusa Chrystusa: „On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia” (Kol 1,15) – twierdzi św. Paweł. Prawdę tę potwierdza sam Jezus, gdy woła: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9). Skoro sam Bóg ukazał nam swój wizerunek, aby Go czcić, to cóż dopiero wizerunki świętych?
Dodajmy jednak od razu: nie czcimy obrazów samych w sobie, ale przez nie oddajemy cześć Bogu, który potężnie działał w życiu świętych. Inaczej mówiąc, jeśli na ścianach domów czy kościołów wieszamy wizerunki świętych to tylko po to, by oddać cześć Bogu, wpatrując się w tych, którzy przylgnęli do Niego całym sercem.
W Pięcioksięgu zapisano sześćset trzynaście przykazań Prawa. Niektóre z nich dotyczą moralności, inne mają charakter kultyczny. Wnikliwe badania egzegetów dowodzą, że gdy Jezus mówi, iż nie przyszedł znieść Prawa, ma na myśli przykazania moralne. Przykazania dotyczące kultu znosi. Przykładów jest wiele. Chrześcijanie nie muszą się poddawać obrzezaniu. Nie obowiązuje prawo koszerności w pokarmach: „Tak uznał wszystkie potrawy za czyste” (Mk 7,19). Pierwsi chrześcijanie w większości porzucili składanie ofiar w świątyni jerozolimskiej, gdyż Eucharystia zastąpiła ofiary Starego Prawa. Przykłady zniesienia przykazań rytualnych można mnożyć. Jednym z nich jest właśnie zniesienie zakazu wykonywania wizerunków prawdziwego Boga (nie bożków pogańskich), a w konsekwencji Jego czcicieli.
Dodajmy jeszcze, że Żydzi nie jeden raz tworzyli podobizny istot niebieskich, jak choćby te przedstawione na arce przymierza (1Krl 6,23-30), ale gniew Boga spotkał ich wtedy, gdy sporządzili złotego cielca mającego przestawiać Boga samego (Wyj 32, 21-27).
Modlitwa to rozmowa z Bogiem. Święci nie są bogami, więc w sensie ścisłym nie można modlić się do świętych, a jedynie za ich wstawiennictwem. Choć potocznie używamy sformułowania „modlitwa do świętych”, to jednak z teologicznego punktu widzenia możemy mówić jedynie o ich wstawiennictwie do Boga. Innymi słowy, tak jak proszę swojego kolegę z pracy: „Pomódl się za mnie, bo dużo trudnych rzeczy dzieję się ostatnio w moim życiu!”, tak samo proszę o modlitwę świętych. Zwracam się do nich z prośbą o modlitwę: „Święta Maryjo, módl się za nami! Święty Józefie, módl się za nami!”. Wszystko to staje się możliwe dzięki tajemnicy „świętych obcowania”, którą wyznajemy w Credo.
Ci, których uznajemy za świętych, odeszli już z tego świata. Zaliczają się do grona zmarłych. Choć w Starym Testamencie pojawia się zakaz: „Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by […] zwracał się do umarłych” (Pwt 18,10-11), to jednak sam Jezus sugeruje, że zwracanie się do zmarłych, którzy uznani zostali za należących do nieba, jest dopuszczalne. W przypowieści o bogaczu i Łazarzu czytamy:
Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu” (Łk 16,22-24).
Choć to tylko przypowieść, a nie opowiadanie o zdarzeniach historycznych, to jednak uznać trzeba, że sam Jezus sugeruje możliwość zwracania się do bohaterów wiary, którzy odeszli już do wieczności.
Oczywistym jest, że teologowie o nastawieniu fundamentalistycznym poszukają argumentów przeciwnych każdej z powyższych tez. Muszą jednak przyznać, że powyższa interpretacja tekstów biblijnych jest możliwa, nawet jeśli sami przyjmują inne wyjaśnienia. A skoro jest możliwa, to możliwy – a więc uzasadniony – jest także kult świętych rozpowszechniony w Kościele katolickim.
***
W 1917 roku we Wrocławiu ukazała się książka Rudolfa Otto, należąca do klasyki badań nad świętością. Nosi ona tytuł Das Heilige. Über das Irrationale in der Idee des Göttlichen und sein Verhältnis zum Rationalen (Świętość: elementy irracjonalne w pojęciu bóstwa i ich stosunek do elementów racjonalnych). Idea świętości zaproponowana przez Otto, niemieckiego fenomenologa, religioznawcę i teologa, kształtowała się nie tylko w oparciu o systematyczne badania religioznawcze, ale zasadza się także na osobistym doświadczeniu autora, zdobytym podczas podróży do Indii, Japonii, Sri Lanki, na Bliski Wschód i do Afryki.
Za najbardziej znaczące podaje się zazwyczaj doznanie Rudolfa Otto, które ogarnęło go podczas podróży do Maroka. Gdy brał udział w liturgii synagogalnej, podczas słuchania hebrajskiej pieśni bazującej na słowach Iz 6,3 (Święty, święty, święty Pan Bóg zastępów), zdał sobie sprawę, że fenomen świętości zasadza się na lęku i fascynacji zarazem w obliczu „całkowicie Innego”. Człowiek doświadcza fascinosum et tremendum, gdy zdaje sobie sprawę, że Bóg jest całkowicie inny od stworzenia, czyli jest wobec niego transcendentny. Tak właśnie rozumiał Otto termin świętość.
Czy teza postawiona niemal wiek temu przez niemieckiego teologa jest dziś do utrzymania? Zapraszam do odsłuchania komentarza.
Polub stronę na Facebook