fot. M. Rosik

Beduini to koczownicze plemiona arabskie, które żyją jeszcze na pustynnych i górzystych terenach dawnej Palestyny. Zajmują się głównie wypasem owiec. Zadziwiające, że nawet kilkudziesięciu osobowa grupa Beduinów potrafi posługiwać się sobie tylko zrozumiałym językiem i pielęgnować właściwe im zwyczaje. Żyjąc z dala od miast i większych osiedli, wieczorami zasiadają przy ognisku przed swoimi namiotami, by długo rozmawiać, śpiewać, ale także trzymać straż nocną przy swych stadach. Niekiedy okazuje się to konieczne, gdyż zdarzają się przypadki kradzieży owiec. Izraelska prasa co pewien czas podaje informacje o wzajemnym wykradaniu owiec wśród różnych plemion beduińskich.

Kto jednak Chrystusa obiera za Pasterza, może cieszyć się poczuciem bezpieczeństwa. Zapewnia nas On przecież: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki” (J 10, 27-28). Metaforą Boga jako pasterza zręcznie posługuje się psalmista: „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Ciemna dolina jest tu symbolem każdej sytuacji zagrożenia, jaką spotkać możemy w życiu; jest symbolem utraty pracy, ciężkiej choroby, odejścia kogoś bliskiego, odrzuconej miłości, miłości niespełnionej, lęku o przyszłość, samotności. Obecność Boga staje się gwarantem poczucia bezpieczeństwa. Nie znająca granic pomysłowość ludzka pokusiła się o sprytny wynalazek, który nazwano „elektrycznym pasterzem”. Gdy owce zbliżają się do drutów okalających pastwisko, narażają się na dotknięcie przewodów pod napięciem. W ten sposób utrzymywane są w granicach pastwiska. Inaczej jest w owczarni Chrystusa. Tym, co skupia owce i gromadzi w jedno, jest głos Dobrego Pasterza. „Moje owce słuchają mego głosu” – mówił.

Kto zwiedzał kiedyś rzymskie katakumby, z pewnością pamięta prosty rysunek Chrystusa Dobrego Pasterza wymalowany na twardym kamieniu ręką pierwszych chrześcijan. Chrystus dźwiga na ramionach owieczkę. Ten rysunek symbolizuje prostą, a jakże głęboką prawdę: że Bóg szuka człowieka i że pierwszy wychodzi mu na spotkanie.

IV W C