Via di Conciliazione, Rzym (fot. M. Rosik)
W Talmudzie mówi się, że kto nie widział Jeziora Galilejskiego, nie widział w życiu niczego pięknego. To nic, że to samo zdanie Talmud powtarza w odniesieniu do Jerozolimy. Widocznie jezioro i miasto są równie piękne. Każde na swój sposób. Cicha muzyka fal złączona z harmonią szeleszczących trzcin znakomicie oddaje nazwę zbiornika o błękitnej tafli, często srebrzyście pobłyskującej w świetle refleksów słonecznych. Ponoć z lotu ptaka jezioro przypomina kształtem harfę. Jeśli to prawda, nazwa Kinneret (hebr. „harfa”) jest ze wszech miar uzasadniona. Jezioro otoczone jest wzgórzami, niekiedy zielonymi, innym razem żółtymi niczym piaski pustyni. Na nadbrzeżu – jak perły na jedwabnej tkaninie – rozrzuconych jest kilka miejscowości. W jednej z nich, dziś zwanej Tabgha, tradycja sytuuje Piotrowe wyznanie miłości wobec Jezusa i nadanie prymatu pierwszemu papieżowi.
A wszystko odbyło się po śniadaniu: „A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci?” (J 21,15). Dziwić może fakt, że w gorącym klimacie palestyńskim Jezus nie proponuje uczniom jakiegoś lekkiego odpowiednika cappuccino e cornetto, ale przygotowuje rybę na gorąco i podaje ją z chlebem (por. J 21,13). Była to prawdopodobnie tilapia, dziś zwana rybą św. Piotra. To prawda, że z lampką schłodzonego białego wina smakuje znakomicie, ale nie podejrzewajmy, że Jezus raczył się winem na śniadanie! Trzeba pójść raczej w bardziej racjonalnym kierunku: skoro uczniowie całą noc bezskutecznie trudzili się na łodziach, a o poranku na polecenie Jezusa wyłowili wielkie mnóstwo ryb, nic dziwnego, że byli zmęczeni i należał im się gorący posiłek. Jezus jak zwykle tę potrzebę dostrzegł i wyszedł jej naprzeciw.
Aby głębiej uchwycić istotę orędzia zawartego w Jezusowym dialogu z Piotrem, który otrzymuje władzę pasterską, warto spojrzeć na Piotra okiem psychologa. Współczesny nurt egzegezy, który odczytuje teksty biblijne w duchu psychologii głębi, uwypukla postawę lęku w wielu zachowaniach Piotra. Nie trzeba szukać daleko. Wystarczy utrwalić niczym w kadrze aparatu kilka migawek z ewangelicznych scen, by przekonać się o prawdziwości takiego podejścia. Możemy wcielić się na chwilę w fotografa, by uchwycić postać Piotra w różnych sytuacjach, które przyprawiały go o drżenie.
Migawka pierwsza to najbardziej symptomatyczna scena, w której górę bierze strach apostoła. Jesteśmy nad tym samym Jeziorem Galilejskim. A właściwie nie nad nim, a na nim. Relacja o Jezusie kroczącym po wodzie należy do opowiadań z gatunku cudów nad naturą. Po Jezusowym wezwaniu „Odwagi! Ja jestem! Nie bójcie się!”, „odezwał się Piotr: ‘Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!’ A On rzekł: ‘Przyjdź!’ Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: ‘Panie, ratuj mnie!’ Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: ‘Czemu zwątpiłeś, małej wiary?’” (Mt 14,29-31). To lęk w sercu Piotra (zresztą, któżby się nie zląkł?) spowodował, że zaczął tonąć. Ratunku szukać musiał u Jezusa. Choć ewangelista opisuje zupełnie naturalną reakcję Piotra, to w kontekście innych wydarzeń z jego życia jest ona symptomatyczna dla wielu postaw pierwszego spośród apostołów.
Drugą fotografię Piotra zmagającego się ze strachem wykonać możemy na północy terytorium Izraela, w Cezarei Filipowej, a więc – co niezwykle ciekawe – w miejscu, w którym Jezus zapowiada Piotrowi niewzruszoną przyszłość Kościoła. Wydawać by się mogło, że taka zapowiedź winna napełnić apostoła odwagą, dodać mu otuchy i sprawić, że stanie się niezłomnym i nieustraszonym przywódcą. Tymczasem dzieje się coś dokładnie odwrotnego. W Cezarei, zwanej dziś Banias, czczono niegdyś bożka o imieniu Pan. Już za czasów Chrystusa znajdowało się tu rumowisko zwalonych kolumn i ołtarzy dawnych bogów, bogów pogańskich, których Żydzi utożsamili z demonami. Obok tego wielkiego rumowiska wypiętrza się potężny masyw góry Hermon, zbudowanej z niezwykle twardych skał. To właśnie w tym miejscu, w cieniu potężnej skały i przy rozwalonych ołtarzach pogańskich bogów, Jezus mówił do Piotra: „Ty jesteś skała, a na tej skale zbuduję mój Kościół i bramy piekieł go nie przemogą” (Mt 16,18). To właśnie tu, w okolicach Cezarei Filipowej, Piotr otrzymać miał od Jezusa władzę kluczy: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). Tuż po tym wyniesieniu Piotra, ewangeliści sytuują perykopę o niezrozumieniu przez niego misji Jezusa. Gdy Jezus zaczyna zapowiadać cel swej wędrówki ku Jerozolimie, swą mękę, śmierć i zmartwychwstanie, Piotr „bierze Go na bok”, by przeszkodzić takiemu biegowi wydarzeń. Rzeczownik „szatan”, którego Jezus używa w odniesieniu do Piotra, nie musi wcale wprost odsyłać do złego ducha, lecz można go odczytać w jego pierwotnym hebrajskim znaczeniu, właśnie jako „przeszkoda”, „zawada”. Piotr miał wyraźną świadomość, że uczniom przyjdzie podzielić los Mistrza. Jeśli On będzie prześladowany, to samo czeka i całe grono Dwunastu. Właśnie lęk przed prześladowaniami był motywem, dla którego Piotr starał się wpłynąć na Jezusa, odwodząc Go od realizacji Bożych zamierzeń. Piotr po prostu bał się.
Lęk ogarnął Piotra także podczas przemienienia Jezusa. Oto kolejna migawka, tym razem ze szczytu góry. Tabor wypiętrza się na wysokość niemal sześciuset metrów w Dolnej Galilei, we wschodnim krańcu płaskiej Doliny Jezreel. Widoki ze szczytu zachwycają. Piotr jednak nie uległ zachwytowi wspaniałym widokom, lecz trząsł się ze strachu, gdy po sennym zamroczeniu dotarło w końcu do niego, czego był świadkiem. Wpadł na mało przydatny pomysł budowania namiotów dla postaci pojawiających się jedynie w widzeniu. „Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni” (Mk 9,6).