Gromy na Piotra rzucane
Podstawowe znaczenie hebrajskiego terminu „szatan” to tyle co „przeciwnik”. Nie musi on oznaczać złego ducha. Dawid nazywa „szatanami” synów Serui, którzy pragnęli śmierci jego wrogów. Szatanem może być sam anioła Boga, który przeszkadza w niezgodnym z wolą Jahwe działaniu człowieka. Tak było w przypadku Balaama, który udał się do Balaka, króla Moabu, by przekląć najeźdźców izraelskich. By mu w tym przeszkodzić, anioł Pana stanął mu na drodze jako szatan. Niektórzy tłumacze Biblii oddają rzeczownik „szatan” jako „przeszkoda”.
Ideę przeszkadzania dobrze ukazuje żydowska technika interpretacyjna, zwana gematrią, według której każdej literze alfabetu hebrajskiego przyporządkowano pewną cyfrę lub liczbę. Okazuje się, że imieniu szatana przyporządkowana jest liczba 364. Rabini wyjaśniają, że szatan przez 364 dni w roku przeszkadza, by modlitwy Izraelitów dotarły do niebios. Tylko raz w roku, w Dzień Pojednania, modlitwy swobodnie docierają przed Boży tron. Według rabinów moc szatana zostanie złamana dopiero wtedy, gdy wszystkie grzechy synów Izraela zostaną odpokutowane.
Na tak zarysowanym tle nieco łagodniej możemy spojrzeć na Piotra, któremu oberwało się od Jezusa: „Zejdź mi z oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mt 16,21). Jezus nazwał pierwszego papieża nie tyle złym duchem, co raczej przeciwnikiem. Choć zazwyczaj jest odwrotnie. Papież szuka woli Boga. Dlatego nasi przodkowie ukuli przysłowie: „Gdzie papież przejdzie, tam diabeł nie wejdzie”.
Lęk kontra miłość
Pierwszy spośród apostołów przez całe życie borykał się z problemem lęku czy strachu. Ewangeliści uwyraźniają ten fakt kilkukrotnie. Już w scenie powołania Piotra lęk ujawnia się bardzo wyraźnie: Piotr prosi: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny!”. Gdy apostoł zaczął kroczyć po wodzie, uląkł się wiatru. To lęk w sercu Piotra spowodował, że zaczął tonąć. Ratunku szukać musiał u Jezusa.
W okolicach Cezarei Filipowej, Piotr otrzymać miał od Jezusa władzę kluczy: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). Tuż po tym wyniesieniu Piotra, ewangeliści sytuują perykopę o niezrozumieniu przez niego misji Jezusa. Gdy Jezus zaczyna zapowiadać cel swej wędrówki ku Jerozolimie, swą mękę, śmierć i zmartwychwstanie, Piotr „bierze Go na bok”, by przeszkodzić takiemu biegowi wydarzeń. Piotr miał wyraźną świadomość, że uczniom przyjdzie podzielić los Mistrza; jeśli On będzie prześladowany, to samo czeka i całe grono Dwunastu. Właśnie lęk przed prześladowaniami był motywem, dla którego Piotr starał się wpłynąć na Jezusa, odwodząc Go od realizacji Bożych zamierzeń.
Niektórzy egzegeci dopatrują się motywu lęku także w Piotrowym pytaniu skierowanym do Jezusa: „Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat zgrzeszy przeciw mnie? Czy aż siedem razy?” (Mt 18,21). Lęk miałby tu być wynikiem pewnej obawy wynikającej z nieumiejętności życia w pełnej harmonii ze wszystkimi.
Najwyraźniej lęk Piotra przejawia się w scenie wyparcia się znajomości z Jezusem. Gdy Piotr trzeci raz zapiera się znajomości z Jezusem, neguje także swe uczniostwo: wypiera się nie tylko relacji z Nauczycielem, ale także z grupą uczniów. Tym samym wyłącza się ze wspólnoty.
Piotra nie ma także pod krzyżem Jezusa. Zdjął go strach. Ten sam, który później nakazał mu zaryglować drzwi wieczernika. Zmartwychwstały Jezus dwa razy przychodził do apostołów „pomimo drzwi zamkniętych”. Nawet fakt pokonania śmierci przez Jezusa nie przywrócił odwagi w sercu apostoła.
W jaki sposób Piotr walczy z lękiem? Świadomym zabiegiem Jana ewangelisty jest podkreślenie trzykrotnego wyznania: „Panie, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21,15.16.17). Trzykrotna zdrada kontrastuje z trzykrotnym wyznaniem miłości. To właśnie miłość pokonała strach. Nie jakiś akt odwagi; nie dzielność czy brawura, ale miłość. Ten sam Jan ewangelista, u schyłku swych lat, wyrazi wprost tę prawdę: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Każdy, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1J 4,18).
W cieniu krzyża
Bezpośrednio po pierwszej zapowiedzi męki i zmartwychwstania Jezus wzywał swoich uczniów do zaparcia się samego siebie, do pójścia za Nim i do naśladowania Go. Perspektywa pójścia za Jezusem musiała budzić w uczniach przerażenie, skoro dowiedzieli się, że oto ich Mistrz i Nauczyciel idzie do Jerozolimy, tam będzie wydany i zostanie zabity. Niezwykle istotne jest pojawienie się już w pierwszej wypowiedzi Jezusa, motywu krzyża. Jezus wzywa, aby ten kto idzie za Nim, wziął swój krzyż.
Krzyż w bardzo wielu kulturach był narzędziem śmierci. Śmierć zadawana była jako kara za określone przestępstwa. Najstarsze wzmianki o karze ukrzyżowania znajdują się już w Kodeksie Hammurabiego, króla Babilonu. Na stalli znalezionej na początku XX stulecia w § 153 czytamy: „Jeśli żona obywatela z powodu mężczyzny innego, męża swego pozwoliła zabić. Kobietę tę na pal się wbije”. Niektórzy odnoszą owe zawieszenie na palu do ukrzyżowania. Kara ukrzyżowania znana była także w zapisach pochodzących z dawnej Persji. W niejakiej Aweście, zbiorze tekstów religijnych, zapisano modlitwy i przepisy etyczno – prawne. Dzieło to pochodzi z VI wieku przed Chr. Prorok o imieniu Zaratustra wyznaczał ukrzyżowanie jako karę za określone przestępstwa. Karę ukrzyżowania znali także starożytni Egipcjanie. Na kartach Księgi Rodzaju pojawia się epizod, kiedy to Józef tłumaczy sen przełożonemu piekarzy na dworze Faraona; mówił wówczas: „Za trzy dni Faraon rozkaże ściąć ci głowę i powiesić twe ciało na drzewie. Wtedy ptaki będą rozdziobywały twe ciało” (Rdz 40, 19). Motyw ukrzyżowania pojawia się także w zapiskach o zdobyciu ziemi Kanaan przez wojska Jozuego. Króla miasta Aj powiesił Jozue na drzewie. Autor księgi Jozuego wspomina: „O zachodzie słońca rozkazał Jozue zdjąć jego trupa z drzewa, po czym rzucono go u wejścia do bramy miejskiej i wzniesiono nad nim wielki stos kamieni, widoczny aż do dnia dzisiejszego” (Joz 8,29).
Za panowania Aleksandra Wielkiego ukrzyżowanie rozpowszechniło się także w kręgu kultury greckiej. Na określenie zbrodni używano terminu stauros; mógł on oznaczać zarówno krzyż, jak i pal, na który nabijano skazańca. Za czasów panowania Aleksandra Janneusza, a więc w początkach I wieku przed Chr., znana była i coraz powszechniej stosowana kara ukrzyżowania. Za bunt, który powstał wśród członków narodu wybranego Janneusz ukarał surowo wielu spośród faryzeuszy. Żydowski historyk Józef Flawiusz tak opisuje tamto wydarzenie: „Podczas gdy ucztował Aleksander Janneusz w gronie nałożnic, wśród odsłoniętej przestrzeni kazał ukrzyżować około ośmiuset Judejczyków, a dzieci ich i żony zarąbywano na oczach jeszcze żywych skazańców. Taką wziął pomstę za doznane od nich zło, ale pomimo wszystko była to kara nieludzka, choć trzeba przyznać, że wojny z nimi ogromnie go udręczyły, a w końcu zagroziły mu nie tylko utratą władzy królewskiej, ale też i życia” (Dawne Dzieje Izraela 14,2). Również dla starożytnych Rzymian krzyż był narzędziem śmierci i to śmierci niezwykle haniebnej, bo przecież zadawanej w miejscu publicznym. Stawianie krzyży na drogach czy publicznych placach stanowiło ostrzeżenie dla wszystkich przechodniów, aby nie popełniali przestępstwa, za które karano w ten właśnie sposób.
Audycja „Głos na pustyni” w Radio „Wrocław” w każdą niedzielę o 6.50
Polub stronę na Facebook