XXXIV C

Katedra w Mediolanie (fot. M. Rosik)

Przystanek niebo

Marzenia o raju utraconym na przestrzeni historii wyrażane były na wszelkie możliwe sposoby, jednak najzwięźlej i bardzo bezpośrednio wyraził je pewien święty zbójca: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Ewangelista zauważył: „Gdy przyszli na miejsce zwane „Czaszką”, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie” (Łk 23,33). Jeden z nich jeszcze tego samego dnia stał się świętym: „Zaprawdę, powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju”(Łk 23 43).

Z pedagogicznego punktu widzenia wiszący obok Jezusa skazaniec raczej nie jest najlepszym przykładem dążenia do świętości. Co powiedzieliby chrześcijanie tak bardzo zaangażowani w życie parafii? Członkowie rady parafialnej i grupy modlitewnej? Pracownicy Caritas i zakrystianie, organiści, kościelni? Gdyby tak wszyscy postanowili nawrócić się dopiero na kilka chwil przed śmiercią? Alessandro Pronzato w Niewygodnych Ewangeliach ubolewa, że tak mało mówimy o „dobrym łotrze” w liturgii, a zaraz potem dodaje: „Proszę mnie dobrze zrozumieć: on nie cierpi z powodu tych nieuprzejmości liturgistów. Pozostanie przecież na zawsze jedynym świętym kanonizowanym bezpośrednio przez Chrystusa”.

A kanonizacji dostąpił tylko przez jeden poryw serca: przez całkowite zwrócenie się ku Chrystusowi. Biedaczyna nie zdążył dokonać ani jednego dobrego czynu. Nie zdążył się nawet tak naprawdę pomodlić, poza tym jednym westchnieniem skierowanym do Jezusa. Tu właśnie sprawdza się wartość nawrócenia. Nie jest ono w pierwszym rzędzie zmianą sposobu postępowania, bo na nią nawróconemu złoczyńcy nie starczyło już czasu, lecz jest zmianą sposobu myślenia. Nie na darmo w rdzeniu greckiego rzeczownika „metanoia” – „nawrócenie”, zawarty został termin „nous” – „umysł”. Przemiana umysłu bowiem prowadzi ku Bogu. I nie na darmo Bóg żalił się przez Izajasza: „Wasze myśli nie są myślami Moimi”. Innymi słowy: jedynie ci, którzy myślą jak Bóg wysiadają na przystanku „niebo”.

Królu, wspomnij

Opowiada się o Mistrzu Leonardzie, że długo szukał odpowiedniego kandydata, który mógłby posłużyć za model do postaci Chrystusa na fresku przedstawiającym ostatnią wieczerzę. Ostatecznie na ścianie refektarza mediolańskiego klasztoru przy kościele Santa Maria delle Grazie pojawiła się uduchowiona twarz kleryka Piotra Baldinucciego. Była to twarz poważna i budząca zaufanie.

Kilka miesięcy później Da Vinci wyruszył do biednych dzielnic Mediolanu, by w zaułkach i barach szukać wzorca dla Judasza. Nie trzeba było dużo czasu, by znalazł się odpowiedni kandydat. Okazał się nim były kleryk Piotr Baldinucci.

Zapewne dużo racji jest w stwierdzeniu, że w każdym z nas – jak w Piotrze Baldinuccim – kryje się Jezus i Judasz. Albo – używając analogicznej metafory – w każdym z nas drzemie zły i dobry łotr. Ważne, którego z nich obudzimy. Ważne, któremu pozwolimy działać. I ważne wreszcie, któremu damy dojść do głosu. Bo tylko z ust jednego z nich wyrwało się pełne skruchy wołanie: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42).

Wszechświata Król

Edgar  Mitchell  w  1971  roku,  jako pilot Apollo 14, został szóstym człowiekiem, który postawił swą nogę na srebrnym globie. Astronauta tak wspomina tamte chwile: „Pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl, kiedy patrzyłem za  Ziemię,  było  jej  niewiarygodne  piękno. Nawet najbardziej spektakularne  fotografie  nie  są  w  stanie tego oddać. To był majestatyczny widok. Wspaniały niebieskobiały klejnot zawieszony na  tle atłasowego nieba. W punkcie kulminacyjnym tego przeżycia obecność  Boga stała się niemal namacalna i zdałem sobie sprawę, że to On jest Królem Wszechświata”.

Z zupełnie innej perspektywy – choć także z pewnej wysokości – oglądał ziemię złoczyńca ukrzyżowany wraz z Jezusem. Oglądał ją po raz ostatni. Zdecydowanie nie obudził się w nim zachwyt nad pięknem globu. Raczej skrucha z powodu popełnionego zła. To właśnie dlatego zawołał: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42).

Jezus okazuje się Królem dla zachwyconego widokiem ziemi astronauty i skruszonego grzesznika. Jest Królem każdego, kto zechce Go za takiego uznać. A kto to uczyni, ten nie musi chodzić po tym świecie z pochyloną głową. Może odkryć swoją godność – godność dzieci królewskich. Tej godności uczył nas przed laty prymas tysiąclecia, dziś błogosławiony kard. Stefan Wyszyński, którego słowa powtarzał Jerzy Popiełuszko. Mówił: „Musicie mieć w sobie coś z orłów, serce orle i wzrok orli. Musicie ducha hartować i wznosić się wysoko, ponad inne ptaki. Pamiętajcie, orły to wolne ptaki, bo szybują nad ziemią wysoko, a nie pełzają nisko po ziemi”.

Obchodzimy dziś uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Nie potrafimy wyznaczyć granic Jego królestwa. Brak w nim punktów granicznych, murów obronnych i określonego terytorium. Granice królestwa Bożego biegną przez ludzkie serca. Kto więc należy do królestwa Bożego? Kto może się poszczycić, że ma Chrystusa za Króla? Poszukajmy odpowiedzi na te pytania w słowach samego Jezusa. Jego nauczanie często dotyczyło królestwa Bożego. Co sam mówił o swoim królestwie?

Komunia zbrodniarza

Rok po zakończeniu drugiej wojny światowej, w nocy z 11 na 12 marca, pod Flensburgiem zatrzymano Rudolfa Hoessa, komendanta niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz – Birkenau. 2 kwietnia 1947 r. został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 16 kwietnia o godz. 10.00 przez powieszenie na terenie obozu w Oświęcimiu, obok budynku byłej komendantury i krematorium. Egzekucja miała się odbyć dwa dni wcześniej, jednak ludność Oświęcimia chciała dokonać samosądu, dlatego datę wykonania wyroku zmieniono.  Szubienica, na której go powieszono, została zachowana na terenie muzeum i stoi tam do dziś.

Po zatrzymaniu Hoess był więziony w areszcie w Wadowicach. To tu napisał swoje wspomnienia. W archiwum parafialnym Bazyliki Ofiarowania NMP zachowały się dokumenty świadczące o tym, że pod koniec życia Hoess dokonał konwersji. W liście do żony pisał: „Wyrosły we mnie duże wątpliwości, czy również moje odwrócenie się od Boga nie wychodziło z fałszywych przesłanek. Było to ciężkie zmaganie się. Odnalazłem jednak swoją wiarę w Boga.” 10 kwietnia 1947 r., na prośbę skazanego, do więzienia sprowadzono z Łagiewnik o. Władysława Lohna, jezuitę, którego Hoess znał jeszcze z Auschwitz. Odbyli wielogodzinną rozmowę, po niej Hoess złożył katolickie wyznanie wiary i wyspowiadał się. Następnego dnia o. Lohn przyniósł z kościoła wiatyk i udzielił Hoessowi Komunii Świętej. Obecny przy tym kościelny Karol Leń opowiadał później, że Hoess, przyjmując Komunię, ukląkł na środku celi i płakał. Niektórzy wątpią w nawrócenie Hoessa.

Niewiarygodną wydaje się być taka przemiana człowieka. Jeden z największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości klęka i przyjmuje Ciało Pana Jezusa. Czy Bóg mu uwierzył? Czy taki ogrom zbrodni można wybaczyć? Złoczyńca wiszący na krzyżu obok Jezusa prosi nieśmiało o to, by wspomniał na niego, gdy wróci do swego królestwa. I Jezus się nie waha: „Dziś będziesz ze Mną w raju” (Łk 23,43). Dlaczego chce go tam zabrać? Bo tylko On jeden zna naprawdę ludzkie serce i tylko On do końca czeka na jego przemianę.

Homilia wygłoszona w Polkowicach w 2016 roku

Polub stronę na Facebook