Damaszek, Malula i aramejski

Samolot z Krakowa miał wystartować o 6.00 rano. Wystartował o 10.00. Cztery godziny przed startem byliśmy już uwięzieni w metalowej kapsule. Cztery godziny czekaliśmy na pasie startowym na opadnięcie mgły, która rzekomo uniemożliwiała podryw do lotu. Tego dnia mieliśmy zarezerwowany hotel w Damaszku, jednak stało się jasne, że nie uda się dotrzeć na czas.

W czasie wojny samoloty nie latają nad Syrią. To zbyt niebezpieczne. Mogą zostać zestrzelone. Wybrałem się więc z dwoma towarzyszami podróży do Ammanu w Jordanii, aby stamtąd – wynajętym samochodem udać się do Syrii drogą lądową. Tak się składa jednak, że granicę jordańsko-syryjską zamykają o 16.30, czyli nie było szans, by po wylądowaniu w Ammanie zdążyć ją przekroczyć. Musieliśmy zmienić plany. Znaleźliśmy nocleg w hotelu w Ammanie i dopiero następnego dnia udaliśmy się na granicę. Nie chcę się zatrzymywać nad opisem jej przekraczania. Wspomnę jedynie, że potrzeba przejść jedenaście kontroli. Całość zajmuje niecałe trzy godziny. Zameldowaliśmy się w hotelu w Damaszku. Zanim jednak tam dotarliśmy, przerażenie budziły widoki zniszczeń wojennych. Kilometrami ciągnęły się za oknami samochodu obrazy miasta – widma. Tysiące zbombardowanych i opuszczonych bloków mieszkalnych, fabryk, sklepów, zakładów pracy…

Powojenne zgliszcza na peryferiach Damaszku

***

Damaszek, dzisiejsza stolica Syrii leżąca około stu kilometrów na wschód od wybrzeża Morza Śródziemnego, uchodzi za jedno z najstarszych nieprzerwanie zamieszkiwanych miast świata. Choć położone jest na wysokości około 700 metrów n.p.m., u stóp góry Hermon w Transjordanii, korzysta z wód oazy o nazwie Ghuta, do której wpadają rzeki o biblijnych nazwach Abana i Parpar.

A teraz nieco historii. Biblia wspomina o Damaszku już w opowiadaniu o uratowaniu przez Abrahama swoich krewnych:

„Podzieliwszy swych ludzi na oddziały, nocą napadł wraz z nimi na nieprzyjaciół i zadał im klęskę. A potem ścigał ich aż do Choby, która leży na zachód od Damaszku” (Rdz 14,15). Nad miastem udało się zapanować Dawidowi: „Kiedy Aramejczycy z Damaszku przybyli na odsiecz królowi Soby, Hadadezerowi, Dawid pobił dwadzieścia dwa tysiące ludzi spośród Aramejczyków” (2Krl 8,5).

Meczet powstały na pierwszej chrześcijańskiej katedrze Damaszku. Tradycja głosi o przechowywaniu tu relikwii głowy Jana Chrzciciela

Od czasów Salomona Damaszek był stolicą królów aramejskich, aż do roku 732 przed Chr., kiedy to miasto zostało zdobyte przez Asyryjczyków. Od tego czasu władcy Damaszku często toczyli potyczki z Izraelem. Niemniej jednak ołtarz w świątyni jerozolimskiej na polecenie króla Achaza wybudowano na wzór ołtarza w Damaszku (2Krl 16,10-19).

Król Resin z Damaszku i król Pekach z Izraela w 734 roku przed Chr. próbowali wciągnąć judzkiego króla Achaza do koalicji przeciw Asyrii. Chodzi o tzw. wojnę syro-efraimską. Przy tej okazji padła zapowiedź narodzin Mesjasza (Iz 7,10-25). Żydzi, a dokładnie tłumacze Biblii Hebrajskiej na język grecki, na przełomie III i II wieku przed Chr., tekst Izajaszowego proroctwa „Oto Panna pocznie i porodzi syna” (Iz 7,14) rozumieli jednoznacznie i bez wahania oddali hebrajskie almah („panna” rozumiana jako „młoda kobieta” lub „dziewica”) poprzez greckie parthenos, czyli „dziewica”. Rzeczownik almah ma de facto dwa znaczenia: „młoda kobieta” oraz „dziewica”. Izajaszowe proroctwo można więc przetłumaczyć na dwa sposoby: „Oto młoda kobieta pocznie i porodzi syna” lub „Oto dziewica pocznie i porodzi syna”. Wersja pierwsza nie wskazuje na cud o charakterze religijnym; druga domaga się bezpośredniej interwencji Boga.

Gdy chrześcijanie ukształtowali nauczanie o dziewictwie Maryi, Żydzi zdecydowali się odejść od własnej wielowiekowej tradycji. Sprawa zaczęła być drażliwa do tego stopnia, że w II wieku po Chr. żydowscy nauczyciele „wymazali” ze swych greckich Biblii termin parthenos, a w jego miejsce wpisali inny: neania, „młoda kobieta”.

***

Damaszek podzielał losy innych miast Bliskiego Wschodu, dostając się kolejno pod panowanie Babilończyków, Persów, Hellenów i Rzymian. Rzymianie uczynili z miasta stolicą Nabatejczyków w 85 roku przed Chr.

Głównym bóstwem Damaszku był Hadad-Rimmon. Zapewne chodzi o złączenie dwóch syryjskich bóstw, Hadada i Rimmona. W tekstach ugaryckich Hadad jest utożsamiony z bogiem burzy i nazywany Baalem. W Damaszku czczono go pod imieniem Rimmona, które w języku akadyjskim oznacza „gromowładny”. Znaczenie imienia Hadad nie jest jasne. Językoznawcy przypuszczają, że jest to onomatopeja, naśladująca dźwięk burzy.

Bardzo dawnym zwyczajem wielu krajów Bliskiego Wschodu jest wieczorne opowiadanie historii, tradycji i legend przez starszych zamieszkujących miasto czy osadę. To swoista forma edukacji. W języku polskim ukazały się „Baśnie z Maluli” Rafika Schami

Hadad – jak wspomniano – był bogiem burzy i deszczu. Gdy więc pojawiała się ulewa grożąca powodzią lub gdy panowała susza, mieszkańcy Damaszku wznosili do bóstwa rytualne lamentacje. Prorok Zachariasz przyrównuje do nich płacz, jaki nastąpi po śmierci Mesjasza przebitego włócznią na krzyżu:

„Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym. W owym dniu będzie wielki płacz w Jeruzalem, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon” (Za 12,10-11).

Świątynia Rimmona w Damaszku istniała na miejscu wzniesionej tam w późniejszym czasie świątyni największego z bogów panteonu greckiego, Zeusa. Autor Drugiej Księgi Królewskiej zanotował scenę oczyszczenia z trądu Naamana, wodza syryjskiego, który zasłużył się w wojnach dla swojego kraju. Choroba, na którą popadł, nie pozwalała mu dłużej na pozostawanie na dworze królewskim. Nakaz zanurzenia się siedem razy ma na celu podkreślenie boskiego pochodzenia uzdrowienia: cyfra siedem łączona była bowiem z doskonałą sferą boskości:

Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: «Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi!» On zaś odpowiedział: «Na życie Pana, przed którego obliczem stoję – nie wezmę!» Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: «Jeśli już nie [chcesz], to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu. To jedynie niech Pan Bóg tylko przebaczy twemu słudze: kiedy pan mój wchodzi do świątyni Rimmona, aby tam oddać pokłon, opiera się na moim ramieniu – wtedy i ja muszę oddać pokłon w świątyni Rimmona» (2Krl 5,15-18).

***

Miasto jest jednak przede wszystkim kojarzone z Szawłem z Tarsu. O wydarzeniu pod bramami Damaszku, potocznie zwanym „nawróceniem świętego Pawła”, mówią trzy narracje Dziejów Apostolskich. Opis w Dz 9,1-31 jest najobszerniejszy. Bardziej zwięzłe są relacje zawarte w Pawłowych mowach; pierwsza z nich skierowana jest do Żydów zgromadzonych w świątyni (Dz 22,3-21), druga zaś wygłoszona została wobec króla Agrypy II, jego siostry Berenike, prefekta Festusa i innych oficjeli obecnych w Cezarei (Dz 26,2-23). Przyjrzyjmy się fragmentowi pierwszej z tych narracji:

Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: «Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?». «Kto jesteś, Panie?» – powiedział. A On: «Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić» (Dz 9,1-6).

W Damaszku za czasów Jezusa i Pawła była znacząca diaspora żydowska. Nieznane są jej początki. Wiadomo jednak, że judaizm stał się religią popularną wśród damasceńskich kobiet. Opisując wydarzenia, które rozegrały się podczas powstania Żydów przeciw Rzymianom w tym mieście, Józef Flawiusz stwierdza, iż damasceńczycy

„postanowili co rychlej skończyć z Żydami mieszkającymi w ich mieście. A że od długiego już czasu trzymali ich zamkniętych w gimnazjonie, ponieważ mieli ich za podejrzanych, uważali, że zadanie to będzie łatwe do wykonania. Obawiali się tylko swoich żon, które wszystkie z nielicznymi wyjątkami przeszły na wiarę żydowską. Dlatego też dokładali wszelkich starań, aby rzecz całą utrzymać przed nimi w zupełnej tajemnicy. Napadli tedy na bezbronnych dziesięć tysięcy pięciuset Żydów stłoczonych na niewielkiej przestrzeni i w ciągu jednej godziny wszystkich ich bez miłosierdzia wymordowali” (Wojna żydowska 2,560-561).

Mury starożytnego Damaszku. To w takiej scenerii Szaweł spotkał Chrystusa

Żydzi skupiali się przy kilku synagogach. To właśnie do wyznawców judaizmu modlących się w nich wędrował Paweł, któremu objawił się Chrystus. Z Dziejów Apostolskich wiadomo, że było to wówczas miasto warowne; w końcu uciekając z niego, Paweł został spuszczony w koszu z murów miejskich. Miało to miejsce przy bramie południowej zwanej dziś Bab Kisan. Stoi ona na rzymskich fundamentach pamiętających czasy pierwszych chrześcijan.

Gdy Paweł przybył do Damaszku, miasto było stolicą ludu Nabatejczyków. Panował wówczas król Aretas IV. Apostoł narodów wspomina o tym w swoich listach (2Kor 11,3; Ga 1,17). Aretas IV pozostawał w dobrych stosunkach z Żydami, o czym świadczy ożenek jego córki z Herodem Antypasem.

***

Miejscowość Malula oddalona jest około pięćdziesięciu kilometrów na południowy-wschód od Damaszku, stolicy pogrążonej w wojnie Syrii. W pięciotysięcznej osadzie u stóp gór Antylibanu do dziś żywy jest język aramejski. Po aramejsku mówi się także w dwóch innych osiedlach syryjskich, w kilku tureckich wioskach oraz w niewielu trudno dostępnych osadach w Iraku. W Stanach Zjednoczonych zawiązało się stowarzyszenie osób pochodzących z Bliskiego Wschodu, które mówią po aramejsku. Liczy zaledwie kilkadziesiąt osób.

Aramejski to codzienny język Jezusa. Żydzi posługiwali się nim od czasów niewoli babilońskiej, a więc od VI w. przed Chr. Główny język imperium perskiego posiadał wiele dialektów. Odmianą galilejską posługiwali się apostołowie. Bezbłędnie rozpoznała ją służąca na dziedzińcu pałacu Kajfasza, gdy wyrzucała Piotrowi: „Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i mowa twoja cię zdradza” (Mt 26,73).

Malula

Już od czasów wygnania zaczęły powstawać targumy, czyli aramejskie tłumaczenia Biblii Hebrajskiej. Niejednokrotnie były to raczej parafrazy niż dosłowne tłumaczenia. Od czasu, gdy Żydzi powrócili z niewoli babilońskiej, zaczęli posługiwać się na co dzień językiem aramejskim. Kiedy pisarz Ezdrasz wezwał naród izraelski do słuchania odczytywanych głośno słów Prawa, zdawał sobie sprawę, że wielu ludzi nie rozumie tekstu hebrajskiego; nakazywał więc tłumaczenie na aramejski. Scena ta zapisana została w Księdze Nehemiasza (Ne 8).

Modlitwa Pańska w języku Jezusa

***

Profesor Steve Caruso z Rotgers University w New Jersey od piętnastu lat z zamiłowaniem bada aramejskie tło Ewangelii, pisanych jak wiadomo po grecku. Badania te rozwiązują wiele trudności, z którym zmagali się bibliści bazujący jedynie na natchnionym greckim oryginale Ewangelii. Przykłady?

Egzegeci łamią sobie głowy, dlaczego to samo kazanie w Ewangelii Mateusza zostało wygłoszone na górze (Mt 5,1), a u Łukasza na równinie (Łk 6,17). Sprzeczność ta znika całkowicie, gdy uświadomimy sobie fakt, że aramejski rzeczownik taurah oznacza zarówno „górę”, jak i „pole”. Inny przykład? Bardzo obrazowa wypowiedź Jezusa zapisana we wspomnianym kazaniu na górze brzmi:

„Nie dawajcie psom tego, co święte, ani nie rzucajcie swych pereł przed świnie, aby ich nie podeptały nogami, i aby obróciwszy się i was nie poszarpały” (Mt 7,6).

W języku aramejskim termin talah oznacza „rzucać” oraz „wieszać”, natomiast termin qudsza oznacza zarówno „świętość”, jak i „kolczyki”, również te do nosa. Pierwszą część Jezusowego logionu można więc przetłumaczyć jako „Nie zawieszajcie kolczyków psom i nie rzucajcie pereł przed świnie”. Czyż obraz psów z kolczykami w nosie nie świadczy o Jezusowym poczuciu humoru?

Pośród Jezusowych wyrzutów skierowanych do członków własnego narodu pojawiają się słowa zanotowane przez Łukasza:

„Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi / bramę, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli” (Łk 13,24).

Najstarsze manuskrypty greckie nie są zgodne, czy chodzi o bramę czy drzwi. Niezgodność ta wynika przypuszczalnie z faktu, że aramejski termin taara przyjmuje obydwa znaczenia. Przykłady można mnożyć.

***

Jeden z najbardziej wyrazistych dotyczy wielbłąda i igły. Przestrzegając przed niebezpieczeństwem bogactw, Jezus uzasadniał, że „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,25). Niemal w każdym komentarzu biblijnym znajdzie się wzmianka o bramie nazywanej Uchem Igielnym, przez którą z ledwością przechodziły pustynne garbusy. Jeśli nie były zbyt wielkie, a garb nie był nadto sterczący, może udawało im się przedostać na drugą stronę bramy. Praktyka jednak dowodziła, że to mało prawdopodobne. Równie trudno ludziom bogatym przejść przez niebiańskie wrota – tłumaczą komentatorzy Jezusowej wypowiedzi. Uda się to tylko tym, którzy są wolni od przywiązania do swego bogactwa i chętnie dzielą się nim z potrzebującymi. Wniosek słuszny, a interpretacja nader obrazowa. Czy jednak zakorzeniona w realiach historycznych? Zejdźmy na chwilę z kaznodziejskiej ambony i poszukajmy odpowiedzi na tak postawione pytania.

Wejście do wąwozu św. Tekli, której doczesne szczątki spoczywają w Maluli

Wnikliwe badania dowodzą, że żadna z bram nie nazywała się jednak Uchem Igielnym. Bramy o takiej nazwie nie posiadały także mury świątyni. Z dziedzińca pogan do wnętrza kompleksu prowadziło aż trzynaście bram, przed dziedzińcem mężczyzn wrota swe rozwierała Brama Nikanora. O Uchu Igielnym jednak ani widu, ani słychu. Milczy na ten temat archeologia, milczy Biblia i nie wspomina o nim ani Józef Flawiusz, ani Filon Aleksandryjski, którzy są autorami dzieł mówiących o świątyni na niedługo przed jej zburzeniem.

Co bardziej rezolutni komentatorzy Ewangelii twierdzą, że wielbłąd ma się do ucha igły jak piernik do wiatraka. Bo to prawda. Badania pokazują, że pomysł o bramie zwanej Uchem Igielnym pojawił się w XIII stuleciu. Jego autorem jest nieznany z imienia irlandzki mnich o szerokiej wyobraźni. To właśnie on podsunął kaznodziejom obraz wąskiej bramy, o której wcześniej nikt nie słyszał. Później – owszem. Można wybrać się choćby do Sandomierza, by natrafić na furtę dominikańskiego klasztoru, którą wszyscy zwą tu Uchem Igielnym.

Cyryl Aleksandryjski, choć działał w ośrodku, który zasłynął z metody alegorycznej w egzegezie (zarówno żydowskiej, jak i chrześcijańskiej), był zwolennikiem historycznego sensu Pisma Świętego. Nie oznacza to jednak, że stronił on od alegorii czy typologii; wręcz przeciwnie, sięgał po nie, lecz nie są one w jego dziełach zbyt rozbudowane lub za daleko idące. Cyryl swą działalność rozwijał na przełomie IV i V stulecia w egipskiej Aleksandrii, mieście, które w starożytnym świecie zasłynęło jako ośrodek akademicki. To on jako pierwszy zaproponował ciekawą interpretację Jezusowego logionu o wielbłądzich zmaganiach z uchem igielnym. Odwołał się do zjawiska itacyzmu, polegającego na zamianie greckiej ety w jotę. Stwierdził mianowicie, że termin kamelos (wielbłąd) wymawiano jako kamilos (lina). Kamilos w znaczeniu liny użył na przełomie V i IV stulecia przed Chr. Arystofanes w Osach (V, 1030). W Ewangelii więc, zdaniem Cyryla, chodzi o linę, jednak tłumacz wybrał identycznie brzmiące w wymowie słowo „wielbłąd” i zapisał je przez etę.

S. Justyna – jedna z dwunastu zakonnic, którym wojownicy ISIS założyli worki na głowy i wywieźli w góry. Ocalały dzięki modlitwie i zapłaceniu okupu

Wyjaśnienie aleksandryjskiego uczonego wydaje się logiczne, kłopot jednak w tym, że zjawisko itacyzmu poświadczone jest dopiero od III stulecia po Chr. Nie istniało w czasach kształtowania się Ewangelii. Czyż więc Cyryl nie miał racji?

Okazuje się, że intuicja Cyryla z Aleksandrii była słuszna, choć należy odwołać się nie do greckiego itacyzmu, lecz do języka samego Jezusa. Otóż termin gamla oznacza w nim nie tylko wielbłąda, ale także… linę okrętową lub sznur o pokaźnej średnicy. Zauważył to badacz języka aramejskiego Igor Rozienkow. Rozienkow posłużył się zapewne aramejskim leksykonem powstałym w X stuleciu, którego autorem jest niejaki Mar Bahul. Termin gamla wyjaśnia jako „gruba lina służąca do wiązania okrętów”. Wydany przez Georga M. Lamsę w 1940 roku Nowy Testament (The New Testament according to the Eastern Text) w tekście głównym mówi właśnie o linie, nie o wielbłądzie.

Linę i wielbłąda określano tym samym terminem z tego względu, że sznury robione były przede wszystkim z wielbłądziej sierści. Obydwa terminy przypuszczalnie dostały się do języka greckiego jako kamelos i kamilos, nad których fonetycznym podobieństwem deliberował Cyryl.

***

Miała piękne czarne oczy. Czarne włosy związała spinką w kitkę. Opadały na ramiona. Ubrana była na czarno. Nie, nie miała sukienki. Czarne spodnie, czarne półkozaki (choć przecież byliśmy w mieszkaniu) i czarna bluzka zdobiona jakimś wyszyciem w okolicach szyi. Łańcuszek ze złotym krzyżykiem poruszał się delikatnie, gdy odmawiała głośno Modlitwę Pańską. Po aramejsku.

Malula to właśnie ta miejscowość, w której  do dziś mówi się językiem Jezusa i apostoła Pawła. Nuri zaprosiła nas na obiad. Ponieważ w Syrii trwa wojna, nie było mięsa. Była kasza i warzywa. I tak cud, że udało się je przechować aż do lutego. Siedzimy w kilka osób w niewielkim pokoju nowego mieszkania. W poprzednie uderzyła bomba. Gdy ISIS się wycofało, udało się odgruzować pogorzelisko i wznieść nowe pomieszczenie. Chciałem napisać – dom, ale to niewłaściwe słowo.

Modlitwa przed posiłkiem po aramejsku

Ojciec Nuri jest dyrektorem szkoły. Mało w niej teraz uczniów, gdyż populacja osady zmniejszyła się o połowę od wybuchu wojny w 2009 roku. Dawniej mieszkańcy Maluli szczycili się, że stanowią największą, bo liczącą czterdzieści tysięcy, społeczność chrześcijańską w całej Syrii. Zmniejszona o połowę i tak stanowi największą gminę wyznawców Chrystusa w kraju.

Syn Nuri ma jedenaście lat. Dziś właśnie zdał okresowy egzamin z angielskiego. Bardziej jednak jest dumny z tego, że postępuje za tradycją swoich przodków. Uroczyście staje na środku pokoju i głośno deklamuje wiersz pochwalający piękno Maluli. Co ciekawe, są w nim rymy i rytmy, zjawiska niespotykane w poezji hebrajskiej, z którem wywodzi się aramejski.

O mężu Nuri nic nie wiem. Ona sama jednak, jej ojciec i syn są tacy szczęśliwi… Zdradzają to ich błyszczące oczy. I niegasnący uśmiech. I paplanina. Paplanina, paplanina, paplanina. Wciąż mówią, choć co chwilę uciszają się nawzajem, bo przy gościach nieuprzejmie jest mówić równocześnie. Właśnie – przy gościach. Oto sedno sprawy. Odwiedził ich ktoś po raz pierwszy od dwu lat. To najszczęśliwszy dzień spośród tych ponad siedmiuset dwudziestu.

Za godzinę zapadnie zmrok. W mieszkaniu nie ma prądu. Już teraz siedzimy przy stole oświetlanym latarkami. Nie ma oczywiście ciepłej wody. Temperatura wewnątrz pomieszczenia to 5 stopni. Dziś w nocy zapowiadają obfite opady śniegu. Ma pojawić się około metra białego puchu. To całkiem możliwe, bo Malula leży na wysokości tysiąca pięciuset metrów. Trzeba mieć nadzieję, że śpiwór obleczony w koc dostarczą choć na trochę odpowiedniej porcji ciepła.

Dla Nuri i jej rodziny kończy się najszczęśliwszy dzień od dwóch lat.