Na antypodach. Australia
fot. M. Rosik Choć na lotnisku samolot lekko przysiadł na ziemi, to jednak pobyt w Australii rozpoczynam pewnym dysonansem. Ja wylądowałem w Sydney, a moja walizka poleciała do Melbourne. Szukała mnie potem trzy dni. Inteligentna pracownica terminala w Atenach, skąd rozpoczynałem swą podróż, nie dostrzegała większej różnicy między oboma miastami. „W końcu obydwa są w …